Zdjęcie: Flickr
28-02-2023 15:00
Coraz bardziej paranoiczny i wyizolowany Władimir Putin podejmuje decyzję o inwazji na Ukrainę praktycznie sam, otoczony przez usłużnych potakiwaczy, którzy nie ośmielają się mu sprzeciwić i mówią mu wszystko, co chce usłyszeć. Tak w skrócie wygląda portret dyktatora w jego labiryncie, który wyłania się z reportażu Seddona, Millera i Schwartza w Financial Times, rok po rozpoczęciu wojny. Szeroko wiarygodna narracja, która jednak niesie ze sobą ryzyko niedocenienia polityczno-instytucjonalnego kontekstu, w którym planowano agresję na Ukrainę.
Choć z biegiem lat jego władza stawała się coraz bardziej scentralizowana i spersonalizowana, Putin nie jest monadą, a jego działań nie można przypisać wyłącznie indywidualnym obsesjom. Wokół niego porusza się wyrachowany aparat grup nacisku (środowiska akademickie, nacjonalistyczni ideolodzy, kompleks przemysłowo-wojskowy, "siłowiki", służby specjalne), które uczestniczą w systemie i przyczyniają się do jego przetrwania, bez wsparcia których Putin byłby już wspomnieniem. To właśnie tutaj toczy się najważniejsza gra, ta, która warunkuje przebieg wojny i rozwój trwającego kryzysu międzynarodowego: to, co gotuje się w Moskwie - wokół lub za plecami Putina - jest w tej chwili czynnikiem decydującym o przyszłej równowadze kontynentalnej.
Artykuł Enzo Reale dla włoskiego think-tanku Atlantico - link do całości w źródle