Zdjęcie: Flickr
22-09-2025 15:00
Gdy pojawiła się wiadomość, że trzy rosyjskie myśliwce MiG-31 naruszyły estońską przestrzeń powietrzną i spędziły w niej dwanaście minut, zaczęły napływać wiadomości z pytaniami, czy faktycznie krążyły nad Tallinem. To było coś nowego, pomyślałem, bo pierwsza nazwa geograficzna, która przyszła mi na myśl, zanim w ogóle otworzyłem wiadomości, to wyspa Vaindloo w Zatoce Fińskiej, około stu kilometrów na wschód, a nie sama stolica.
Rosyjskie siły powietrzne od dawna mają w zwyczaju naruszać przestrzeń powietrzną, między innymi przelatując nad niewielkim fragmentem estońskiego nieba w tym rejonie i spędzając tam kilka minut w drodze do eksklawy Królewiec, przy wyłączonych transponderach i całkowitej ciszy radiowej. Spektakl towarzyszący każdemu takiemu naruszeniu wyglądał zawsze podobnie: start myśliwców szybkiego reagowania (QRA) z bazy Ämari estońskich sił zbrojnych w ramach operacji NATO Baltic Air Policing (BAP), identyfikacja rosyjskich samolotów i eskortowanie ich na granicy przestrzeni powietrznej NATO, a następnie noty dyplomatyczne z protestem Ministerstwa Spraw Zagranicznych Estonii skierowane do Rosjan.
Komentarz Tomasa Jermalavičiusa na łamach estońskiego ICDS