Zdjęcie: Pixabay
12-11-2025 09:38
Coraz większe kręgi zatacza jedna z największych w ostatnich latach afer korupcyjnych w ukraińskiej energetyce. Po publikacji przez Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU) kolejnych części śledztwa w sprawie korupcji w państwowej półce „Energoatom”, ukraiński rząd odsunął Hermana Hałuszczenkę od pełnienia obowiązków ministra sprawiedliwości. Decyzję ogłosiła premier Julia Swyrydenko po nadzwyczajnym posiedzeniu gabinetu. Tymczasowo resortem kieruje wiceminister ds. integracji europejskiej Ludmyła Sugać.
Hałuszczenko, który w przeszłości stał na czele Ministerstwa Energetyki, skomentował swoje odwołanie, podkreślając, że nie zamierza uchylać się od dochodzenia i będzie bronił się na drodze prawnej. Jego nazwisko pojawia się w materiałach NABU jako jednej z osób mających wpływ na funkcjonowanie układu, który przez półtora roku wyprowadzał ogromne sumy z państwowego operatora elektrowni jądrowych.
Operacja „Midas”, jak brzmi nadany kryptonim śledztwa, ujawniła rozbudowaną sieć powiązań między biznesem, politykami i urzędnikami. Według śledztwa, przedsiębiorcy chcący współpracować z „Energoatomem” musieli przekazywać od dziesięciu do piętnastu procent wartości kontraktu jako nieformalną opłatę. Ci, którzy odmawiali, byli odcinani od zamówień. Ten system, określany przez uczestników jako „szlaban”, miał przynosić nielegalne zyski sięgające dziesiątek milionów dolarów rocznie.
Co istotne, według ustaleń NABU, na czele tego systemu stał biznesmen Tymur Mindycz — współwłaściciel studia „Kwartał-95” i dawny partner prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. W materiałach śledczych występuje pod pseudonimem „Karlson”. Jeszcze przed rozpoczęciem samej akcji zatrzymań i przeszukań, która zaczęła się 10 listopada, zdążył opuścić Ukrainę. W dokumentach figuruje również sam Hałuszczenko, nazwany „Profesorem” lub „Herą”, jego były doradca Ihor Myroniuk ps. „Rocket” oraz były prokurator Dmytro Basow, określany jako „Tenor”. Obydwaj mieli kontrolować przepływy finansowe i decyzje kadrowe w spółce.
Śledczy NABU ustalili, że w centrum Kijowa działało tzw. „czarny biuro” — zaplecze, w którym prowadzono nielegalną księgowość i przechowywano gotówkę. Pieniądze, często przewożone za granicę, trafiały do spółek offshore i były zamieniane na kryptowaluty. Według NABU, przez tę sieć mogło przejść nawet 100 milionów dolarów.
Na ujawnionych nagraniach rozmów podejrzani omawiają nie tylko finansowe aspekty procederu, ale też projekty infrastrukturalne o znaczeniu strategicznym. W jednym z opublikowanych rozmów pojawia się temat budowy osłon ochronnych dla transformatorów przy elektrowniach atomowych, których realizację uczestnicy uznają za „niepotrzebny wydatek”. W czasie rosyjskich ataków na sieć energetyczną takie decyzje mogły mieć bezpośrednie skutki dla bezpieczeństwa i stabilności dostaw prądu.
Śledztwo ma również wymiar polityczny. Prokuratorzy twierdzą, że Mindycz utrzymywał bezpośrednie kontakty z najwyższymi przedstawicielami władzy, a jego wpływy sięgały resortów energii i obrony. W sprawie pojawia się także były wicepremier Ołeksij Czernyszow, któremu w listopadzie postawiono zarzuty nielegalnego wzbogacenia. Według materiałów NABU, to do niego trafiały część środków z procederu, a w rozmowach wewnętrznych był określany pseudonimem „Che Guevara”.
Ujawnienie afery pociągnęło za sobą pierwsze dymisje w samym „Energoatomie”. Ze stanowiska członka rady nadzorczej zrezygnował szef Kijowskiej Szkoły Ekonomii Tymofij Myłowanow. W swoim oświadczeniu podkreślił, że decyzję podjął w trosce o przejrzystość spółki i zaproponował tymczasowe odsunięcie wszystkich osób, których nazwiska pojawiają się w aktach NABU. Myłowanow wezwał również do powołania niezależnego komitetu etyki i zgodności, z udziałem zagranicznych ekspertów, który miałby przeprowadzić audyt finansowy i kontrolę systemu zamówień publicznych.
Co niemniej istotne, afera pojawiła się w momencie szczególnie trudnym dla ukraińskiego sektora energetycznego. Zima zbliża się szybko, a infrastruktura, wielokrotnie ostrzeliwana przez Rosję, pracuje na granicy wydolności. Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża ostrzegł, że kolejne ataki na elektrownie i wodociągi mogą pozbawić miliony ludzi prądu, wody i ogrzewania. Dyrektorka regionalna organizacji Ariane Bauer przypomniała, że obiekty infrastruktury krytycznej są chronione prawem międzynarodowym i zaapelowała o podjęcie wszelkich środków, by ograniczyć ryzyko dla ludności cywilnej.
Choć NABU ujawniło dopiero część materiałów, biuro zapowiada kontynuację śledztwa i skierowanie sprawy do sądu. Wwarto zauważyć, że wczoraj w wieczornym wystąpieniu prezydent Zełenski ogłosił poparcie dla działań antykorupcyjnych instytucji, lecz nie wymienił żadnych nazwisk ani nie zapowiedział nowych decyzji personalnych. Tym niemniej, jak zauważają dziennikarze, skala afery i jej polityczne powiązania pozostają więc jednym z najpoważniejszych testów dla ukraińskiego systemu władzy i przejrzystości życia publicznego w czasie wojny.