Zdjęcie: RKB
10-10-2025 11:01
Minęło ponad pół roku od tajemniczego zniknięcia Andżeliki Mielnikowej, przewodniczącej opozycyjnej, białoruskiej Rady Koordynacyjnej. Ostatni raz kontaktowała się z bliskimi 21 marca 2025 roku. Wcześniej podróżowała z dziećmi z Warszawy do Londynu, następnie na Sri Lankę i do Dubaju. Tam przekazała dzieci matce i zniknęła. Wraz z nią zniknęły także pieniądze z konta „Cyberpartyzantów” – około 150 tysięcy euro.
Sprawą zajęli się polscy dziennikarze śledczy w reportażu dla TVP Info. Uczestnicy programu – w tym Swiatłana Cichanouska, Paweł Łatuszka, Stasia Hlinik i Aleksandr Azaraw – przedstawili trzy hipotezy wciąż brane pod uwagę: że Mielnikowa od początku współpracowała ze służbami specjalnymi, że została zwerbowana pod przymusem w Polsce, lub że próba jej werbunku przez KGB zakończyła się tragicznie.
Wiceszefowa Rady, Stasia Hlinik, przypomniała, że zachowanie Mielnikowej już wcześniej budziło zdziwienie – zwłaszcza jej wystąpienie na konferencji opozycji w Warszawie, gdzie zamiast mówić o polityce, wspominała o tęsknocie za domem i zaśpiewała piosenkę w stylu typowym dla oficjalnych imprez w Mińsku. Wkrótce potem przestała pracować, tłumacząc to chorobą i wypaleniem.
Paweł Łatuszka podkreśla, że nic nie wskazywało na to, by opozycjonistka mogła współpracować z reżimem. „To dzięki jej działaniom Polska uznała Radę Koordynacyjną za białoruski parlament na uchodźstwie” – powiedział, odrzucając sugestie o agenturalnej przeszłości. Dodał jednak, że po 19 marca jej telefon był aktywny w Białorusi, choć nie ma dowodów, że przebywała tam osobiście.
Według Aleksandra Azarawa z grupy „BYPOL” tropy mogą prowadzić do byłego męża Mielnikowej, który po rozwodzie wciąż odwiedzał ją w Polsce i swobodnie wracał na Białoruś. Dziennikarze podejrzewają, że mógł zostać zmuszony do współpracy ze służbami i przekazywać informacje o byłej żonie. Co zastanawiające, nikt z jej bliskich nie zgłosił jej zaginięcia. Śledczy ustalili, że ktoś niedawno logował się na konta Google i Telegram należące do Mielnikowej – ostatni raz w lipcu i wrześniu 2025 roku. Nie ma jednak dowodów, że robiła to ona.
Sprawę bada prokuratura w Lublinie, ale – jak ujawnili polscy dziennikarze – nie jest to dla służb priorytet. Były oficer kontrwywiadu przyznał, że „moment, w którym należało zareagować, został przespany”, a cała historia obnaża bezradność systemu bezpieczeństwa wobec działań białoruskiego wywiadu. „Mielnikowa przeszła szkolenie, otrzymała bardzo konkretne zadania. I te zadania realizowała na terenie Polski” – mówi dr hab. Anna Grabowska-Siwiec, emerytowana major kontrwywiadu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, pracownik Wydziału Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku. Relacja z byłym mężem, który swobodnie przyjechał z Białorusi do przedstawiciela sił demokratycznych w Polsce i wrócił, „była formą komunikacji” – uważa rozmówczyni, które nie wyklucza, że Mielnikowa może już nie żyć. Dopóki nie pojawią się nowe informacje, wciąż ta sprawa będzie skazana na domysły i spekulacje.