Zdjęcie: Pixabay
17-11-2025 08:44
Rosnąca aktywność rosyjskich służb specjalnych w przestrzeni informacyjnej coraz wyraźniej odciska się na państwach bałtyckich, w tym na Łotwie. Według ustaleń łotewskich dziennikarzy, Rosja prowadzi zakrojone na szeroką skalę kampanie propagandowe, które realizuje zarówno bezpośrednio, jak i poprzez osoby zwerbowane podczas wizyt w Rosji lub za pośrednictwem kanałów Telegram. Do takich działań angażowane są zwykle osoby o niskich dochodach, chętne do łatwego zarobku, a coraz częściej także młodzież.
Głośnym przykładem stało się niedawne zatrzymanie w Estonii operatora i blogera Olega Besedina. Od lat współtworzył on materiały zgodne z linią Kremla, współpracując z mediami w Moskwie, a jednocześnie publikując treści o silnie prorosyjskim wydźwięku. Estońskie służby przyznały, że choć nazwisko blogera pojawiało się w ich raportach od ponad dekady, dopiero teraz zgromadzono dowody wskazujące na wyraźne zlecenia płynące z Rosji. Zdaniem szefa estońskiego Instytutu Bezpieczeństwa Wewnętrznego Erkki Koorta działalność blogera balansowała na granicy wolności słowa i propagandowej ingerencji, a jego aktywność miała odbywać się według konkretnych instrukcji z Moskwy. Jak relacjonował prokurator Taavi Pern, podejrzenia dotyczą współpracy z osobami wyspecjalizowanymi w kampaniach informacyjnych.
Z przekazem Besedina regularnie łączyli się inni znani propagandyści Były redaktor „Sputnik Lietuva”, Marats Kasems, który po aresztowaniu na Łotwie przyznał się do współpracy z rosyjską propagandą, dziś publicznie ujawnia schematy jej działania i ocenia, że utrata dużych zasięgów Besedina to znaczący cios dla sieci prokremlowskich nadawców.
Kreml szeroko nagłaśnia takie sprawy, wpisując je w narrację o rzekomej wrogości Zachodu wobec Rosji. Jedną z centralnych postaci w tej sieci jest były ryski radny Ruslans Pankratovs, kierujący obecnie w Moskwie działem ds. państw bałtyckich w Instytucie Państw WNP. To właśnie ta instytucja organizowała jesienią kolejną naradę, podczas której powtarzano tezy o dyskryminacji rosyjskojęzycznych mieszkańców Łotwy, w tym o obowiązkowych egzaminach z języka państwowego dla obywateli Rosji.
Łotewskie służby podkreślają, że tego typu przekazy szeroko rozprzestrzeniają się zwłaszcza w TikToku i Telegramie, a rosyjskie struktury korzystają zarówno z otwartych platform, jak i zamkniętych kanałów komunikacji. Minister spraw wewnętrznych Rihards Kozlovskis zwraca uwagę na potrzebę monitorowania źródeł finansowania tych działań, które często opierają się na funduszach kontrolowanych przez rosyjskie MSZ. Według łotewskich służb fundusz znany jako Fundusz Wsparcia i Obrony Rodaków za Granicą (Pravfonds), nadal opłaca m.in. adwokatów oskarżonych aktywistów w krajach bałtyckich, a pieniądze mogą trafiać do sympatyków Kremla także w formie gotówki, kryptowalut lub przez pozornie niezależne organizacje spoza reżimu sankcji.
Jednocześnie rejestrowane są przypadki zleceń kierowanych do mieszkańców Łotwy poprzez Telegram. Według prokuratora Mārtiņša Jansonsa zadania obejmują drukowanie i rozwieszanie ulotek oczerniających państwo oraz jego służby, a ostatnio również rozpowszechnianie fałszywych komunikatów po ukraińsku, które mają tworzyć wrażenie konfliktu między uchodźcami z Ukrainy a społecznością rosyjskojęzyczną. Najczęściej angażowane są osoby młode lub w trudnej sytuacji materialnej, skłonne podjąć się takich działań za kilkanaście czy kilkaset euro, mimo ryzyka odpowiedzialności karnej.
Od 2022 roku wszczęto czternaście postępowań dotyczących współpracy z obcym państwem przeciwko Łotwie. Część z nich nadal trwa, jedna sprawa trafiła do sądu, a w dwóch dochodzenie umorzono. Udowodnienie zamiaru działania na rzecz Rosji bywa jednak trudne, co pokazał też niedawny przypadek byłego posał Aleksieja Rosļikova. Choć służby sygnalizowały możliwość jego działań w interesie Kremla, ostatecznie wniosek o wszczęcie postępowania dotyczył jedynie podsycania wrogości na tle etnicznym.