Zdjęcie: Karina Kaszuba unsplash.com
18-09-2025 08:44
Łukaszenka po raz pierwszy publicznie odniósł się do sprawy Mikoły Statkiewicza, jednego z najbardziej znanych opozycjonistów w kraju. Dyktator zasugerował, że polityk znajduje się w więzieniu i opowiedział historię jego odmowy opuszczenia Białorusi. Według Łukaszenki Statkiewicz, mimo ostrzeżeń, że po powrocie trafi do aresztu, miał zdecydować: „pójdę do więzienia”.
Słowa te były jednocześnie potwierdzeniem, że opozycjonista znów został pozbawiony wolności, choć władze oficjalnie nie podają miejsca jego pobytu. Jego żona, Marina Adamowicz, od wielu dni bezskutecznie próbuje dowiedzieć się, gdzie przebywa mąż i nie może dostarczyć mu nawet podstawowych rzeczy. Łukaszenka, komentując postawę opozycjonistów w podeszłym wieku, zestawił wybory Statkiewicza z przykładem Zianona Pazniaka, który od lat przebywa na emigracji. Według niego właśnie taka droga miałaby być rozsądnym rozwiązaniem dla starszych polityków, co jednocześnie pokazuje, że władze w Mińsku próbują narzucić własne kryteria „poprawnej” działalności opozycyjnej. Kontrastowanie tych dwóch postaci nie tylko służy umniejszeniu znaczenia samego Statkiewicza, lecz także stanowi element szerszej narracji reżimu, według której sprzeciw wobec władzy jest dopuszczalny jedynie pod warunkiem, że odbywa się poza granicami kraju i nie zagraża systemowi od środka.
Sprawa Statkiewicza wpisuje się w szerszy kontekst represji. Od początku roku w kraju odbyło się dziewięć fal ułaskawień, w ramach których wolność odzyskało około 170 więźniów politycznych, lecz jednocześnie 283 osoby otrzymały taki status. W opinii obrońców praw człowieka z „Wiasny” prawdziwym przełomem byłoby jedynie całkowite zaprzestanie nowych aresztowań i zwolnienie wszystkich uwięzionych za poglądy. W przeciwnym razie, jak podkreślają, mamy do czynienia z kontynuacją polityki represji, która przybiera nawet formy przymusowej deportacji.
Tymczasem jak informuje "Nasza Niwa", równolegle w internecie rozpoczęła się zorganizowana kampania propagandowa wymierzona w Statkiewicza. Płatni komentatorzy i boty otrzymali instrukcje, by podważać jego autorytet, ośmieszać go i przeciwstawiać innym postaciom opozycji, zwłaszcza Swiatłanie i Siarhiejowi Cichanouskim. W sieci powtarzają slogany typu „na Białorusi jest tylko jeden lider — Łukaszenka”, a wobec samego opozycjonisty posługują się obelgami, próbując zdyskredytować go zarówno politycznie, jak i osobowo.
Sprawą zainteresował się Parlament Europejski. Delegacja ds. relacji z Białorusią wyraziła głębokie zaniepokojenie faktem zniknięcia Statkiewicza, przypominając, że kilka godzin spędził on w strefie neutralnej na granicy z Litwą, po czym został zabrany przez zamaskowanych funkcjonariuszy. Według części doniesień mógł trafić ponownie do kolonii karnej w Głębokim, ale informacji tej nie potwierdzono. Europosłowie podkreślili, że sytuacja nosi znamiona wymuszonego zaginięcia i stanowi naruszenie prawa międzynarodowego. W oświadczeniu zaznaczyli, że odpowiedzialność za życie i bezpieczeństwo opozycjonisty spoczywa na władzach w Mińsku, które powinny natychmiast ujawnić, gdzie się znajduje, oraz bezwarunkowo go uwolnić.
Według eurodeputowanych praktyka deportacji i represji wobec byłych więźniów politycznych musi zostać zakończona, a obywatelom powinno się zagwarantować prawo do życia we własnym kraju bez strachu przed prześladowaniami. „Serce wolnej Białorusi bije dzięki takim ludziom jak Mikoła Statkiewicz” — napisali, podkreślając, że jego zniknięcie to atak nie tylko na jednego człowieka, ale i na nadzieję całego narodu na demokratyczną przyszłość.