Zdjęcie: Jana Sznipelson unsplash.com
28-08-2025 14:43
Anatol Kotau, były białoruski urzędnik i działacz sportowy, od 21 sierpnia pozostaje poza kontaktem po tym, jak wyjechał z Polski do Turcji. Według tureckiej agencji INA, tego dnia przyleciał z Warszawy do Stambułu, a następnie udał się do Trapezuntu, skąd opuścił Turcję drogą morską. Dokąd dokładnie się udał, pozostaje nieznane, ponieważ regularne połączenia promowe z Trapezuntu nie działają pozostaje jedynie możliwość wynajęcia prywatnej łodzi.
Kotau przez lata pełnił wysokie funkcje w strukturach państwowych Białorusi. Pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, administracji Łukaszenki oraz w ambasadzie Białorusi w Polsce. Był również sekretarzem generalnym Narodowego Komitetu Olimpijskiego. W sierpniu 2020 roku, w reakcji na przemoc wobec demonstrantów po wyborach prezydenckich, zrezygnował z pracy w administracji i wyjechał do Polski, gdzie włączył się w działalność Narodowego Zarządu Antykryzysowego Pawła Łatuszki. Później odszedł z tej organizacji i pracował w branży eventowej oraz w Białoruskim Funduszu Solidarności Sportowej.
W lipcu 2024 roku białoruski sąd skazał go zaocznie na 12 lat więzienia, uznając go winnym udziału w spisku mającym na celu niekonstytucyjne przejęcie władzy, kierowania formacją ekstremistyczną oraz wspierania działalności ekstremistycznej. Jego status jako osoby poszukiwanej zwiększa ryzyko, jakie mogło mu grozić w Turcji, która dla białoruskich aktywistów uchodzi za kraj potencjalnie niebezpieczny.
Bliscy Kotaua podkreślają, że nie chcą spekulować na temat jego zniknięcia, zaznaczając, że mogło chodzić o zwykłą utratę kontaktu, problemy techniczne z telefonem lub okoliczności niezwiązane z polityką. Jednocześnie nie wykluczają scenariusza, w którym został zatrzymany, choć jak dotąd nie pojawiły się informacje o formalnych wnioskach ze strony Białorusi skierowanych do tureckich władz w celu jego aresztowania.
Cała sprawa rodzi pytania o możliwy kierunek podróży Kotaua po opuszczeniu Turcji. Część komentatorów sugeruje, że mógł udać się w stronę Rosji, korzystając z morskiego połączenia z portu nad Morzem Czarnym, choć pozostaje to niepotwierdzone. Niestety jest to kolejny już przypadek po zaginięciu Andżeliki Mielnikowej, zagadkowego zniknięcia osoby powiązanej z białoruskimi siłami demokratycznymi.