Zdjęcie: Facebook
07-08-2025 08:45
Litewska Partia Socjaldemokratyczna oficjalnie zgłosiła kandydaturę Ingi Ruginienė, dotychczasowej minister pracy i opieki społecznej, na stanowisko premiera kraju. Decyzja zapadła podczas posiedzenia prezydium partii i została przyjęta przytłaczającą większością głosów – 48 z 56 uczestników opowiedziało się za jej kandydaturą.
Ruginienė przyznała, że choć nie posiada dużego doświadczenia w zarządzaniu państwem, nie uważa tego za przeszkodę. – „Pewne braki w doświadczeniu zostaną zrekompensowane pracą zespołową. Działamy razem z przewodniczącym partii, ramię w ramię” – powiedziała dziennikarzom po ogłoszeniu decyzji. Kandydatura została wcześniej przedyskutowana z prezydentem Gitanasem Nausėdą, który – jak podkreślił tymczasowy lider partii Mindaugas Sinkevičius – „ocenił ją pozytywnie”.
Wśród polityków pojawiły się zróżnicowane reakcje. Przewodniczący Seimasu i lider Związku Demokratów Saulius Skvernelis przyjął decyzję socjaldemokratów ze zrozumieniem. – „Szanujemy wybór naszych kolegów. Chcemy spotkać się z kandydatką, omówić wizję rządu oraz ewentualne koalicje. Potem podejmiemy decyzję na forum partyjnym”* – przekazał w oświadczeniu.
Z kolei lider opozycyjnych konserwatystów, Laurynas Kasčiūnas, skomentował nominację z dużym dystansem. – „Nie chcę dramatyzować, ale to będzie bardzo trudna funkcja. Życzę siły i wytrwałości, ale ten wybór pokazuje, że socjaldemokraci zupełnie nie byli przygotowani na przejęcie odpowiedzialności za państwo” – powiedział polityk.
Inga Ruginienė, która do Sejmu trafiła dopiero w październiku ubiegłego roku i po raz pierwszy objęła funkcję ministra, wcześniej była związana z ruchem związkowym. Przez wiele lat działała w Litewskiej Konfederacji Związków Zawodowych oraz w federacji pracowników leśnictwa i przemysłu drzewnego. W polityce zyskała opinię osoby niezależnej i pragmatycznej. Zapewnia, że nie ma nic do ukrycia, również jeśli chodzi o swoje powiązania rodzinne i przeszłość.
W odpowiedzi na pytania dotyczące jej pobytów w Rosji, polityk nie unikała tematu. – „Byłam tam prywatnie, w 2015 i 2018 roku, to były wakacyjne wyjazdy z mężem. Nie zamierzam tego ukrywać” – przyznała, podkreślając, że jej korzenie sięgają zarówno Ukrainy, jak i Rosji. Dodała też, że dzieciństwo spędzała częściowo w ukraińskim Kramatorsku, gdzie przeważał język rosyjski, co może tłumaczyć lekki akcent, o którym czasem się mówi.
W związku z jej kandydaturą powróciły także pytania o potencjalne konflikty interesów, związane z działalnością jej męża, Vismantasa Ruginisa. Jest on właścicielem i menedżerem kilku firm, głównie z branży poligraficznej. Jedna z jego spółek, „Ekonota”, notuje zaskakująco dobre wyniki finansowe, mimo że – jak wynika z rejestrów – zatrudnia tylko jednego pracownika. W 2024 roku spółka osiągnęła ponad 598 tysięcy euro przychodów i prawie 19 tysięcy euro zysku. Ruginienė zapewniła, że jej mąż nie korzysta z publicznych funduszy i płaci godziwe wynagrodzenia. „Nie mam żadnego związku z jego firmami. Ich działalność nie narusza przepisów ani nie wiąże się z finansami publicznymi” – podkreśliła kandydatka.
Na pytania o jej stosunek do Rosji i przeszłe kontakty ze związkami zawodowymi z tego kraju, Ruginienė odpowiedziała jednoznacznie. – „Jeszcze przed wojną byliśmy członkiem globalnej konfederacji związków zawodowych, do której należały też rosyjskie organizacje. Po agresji na Ukrainę wspólnie ze Skandynawami doprowadziliśmy do ich wykluczenia. Dziś nie utrzymujemy żadnych kontaktów” – wyjaśniła. Jednocześnie wyraziła stanowcze poparcie dla Ukrainy. – „Wspieram walkę Ukrainy do pełnego zwycięstwa. Nie ma innej drogi” – stwierdziła.
Zapytana o plany dotyczące obronności, Ruginienė zapewniła, że nie zamierza zmieniać kursu obranego przez poprzedni rząd. – „Bezpieczeństwo jest absolutnym priorytetem. W obliczu wojny musimy wzmacniać armię i dotrzymywać obietnic, także tych wobec sojuszników” – zaznaczyła.
Dotychczasowy premier Gintautas Paluckas ustąpił ze stanowiska po doniesieniach o działaniach prokuratury wobec firmy jego brata. Ruginienė ma przejąć stery rządu w trudnym momencie, z silną opozycją, presją na zwiększenie wydatków zbrojeniowych i potencjalnymi napięciami wewnątrz koalicji. Jej nominacja może przynieść odświeżenie, ale także nowe pytania o kompetencje, niezależność i stabilność przyszłego gabinetu.
"Teraz kandydaturę musi zaaprobować prezydent, bo to on za zgodą parlamentu mianuje premiera, zleca mu utworzenie rządu i zatwierdza jego skład. Nie powinno być z tym problemu, choć Ruginienė i Nausėda oficjalnie się nie spotkali, to prezydent ma być przychylny jej kandydaturze. Problemem przyszłej premierki może być, to że jest nowicjuszka w partii jak i w polityce. W przeszłości była działaczka związkową, w tym przewodnicząca Konfederacji Związków Zawodowych. Ukończyła Prawo i Zdrowie Publiczne. Mówi po rosyjsku i po angielsku. Po przesłuchaniu kilku wywiadów widać też że póki co całkiem sprawnie zbija co bardziej kłopotliwe pytania dziennikarzy. To o rodzinę w Rosji, (niby) rosyjski akcent po litewsku czy rzekome pro-palestynskie poglądy. - napisał Bartosz Chmielewski, ekspert OSW.