Zdjęcie: Pixabay
24-01-2025 08:15
Prezydent Mołdawii, Maia Sandu, spotkała się wczoraj z ambasadorami krajów Europy i grupy G7, akredytowanymi w Mołdawii, aby omówić wpływ kryzysu gazowego, który, według jej słów, został sprowokowany przez Rosję. Sandu podkreśliła, że sytuacja ta nie tylko wpływa na poziom życia obywateli, ale również ma potencjalne konsekwencje dla zbliżających się wyborów parlamentarnych w kraju. Prezydent zwróciła uwagę na wysiłki podejmowane przez rząd Mołdawii w celu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego.
Równocześnie napięta sytuacja w Naddniestrzu wciąż stanowi poważne wyzwanie dla Mołdawii. Lider Naddniestrza, Wadim Krasnosielski, w ramach swojego przekazu propagandowego, zarzuca Kiszyniowowi blokowanie dostaw gazu do regionu, co, według niego, prowadzi do kryzysu humanitarnego. Krasnosielski poinformował o zamiarze zwrócenia się do uczestników formatu 5+2 i organizacji międzynarodowych, oskarżając mołdawski rząd o dyskryminację obywateli Naddniestrza. Tymczasem mołdawskie Biuro Reintegracji oświadczyło, że władze Naddniestrza wielokrotnie odrzucały propozycje pomocy humanitarnej skierowanej do najbardziej potrzebujących mieszkańców regionu, co było również poparte groźbami sankcji wobec lokalnych urzędników przyjmujących pomoc.
Naddniestrze wykorzystuje w swojej narracji przypadki wypadków. Według władz, od początku kryzysu 25 osób miało ulec zatruciu tlenkiem węgla w trakcie korzystania z kuchenek i urządzeń gazowych. W ich rezultacie zginęły cztery osoby. Od początku roku w regionie doszło do około 50 pożarów. Krasnosielski odniósł się też do propozycji Ukrainy udzielenia pomocy w postaci węgla dla elektrowni MoldGRES, stwierdzając, iż rzekomo proponowany węgiel "ze względu na swoje właściwości techniczne nie nadaje się do eksploatacji naszej elektrowni.". Wcześniej ukraińska „Prawda Ekonomiczna” napisała, że zlokalizowana w Naddniestrzu MoldGRES korzysta z antracytu, do którego Ukraina utraciła dostęp w 2014 roku, po rozpoczęciu wojny w Donbasie.
Tymczasem premier Mołdawii Dorin Recean zaznaczył w czasie konferencji w Davos, że międzynarodowa pomoc, w tym dostawy gazu, może złagodzić kryzys w Naddniestrzu, ale długoterminowe rozwiązanie wymaga wycofania rosyjskich wojsk z regionu. Recean podkreślił, że rosyjska obecność militarna w Naddniestrzu stanowi narzędzie nacisku na Mołdawię i destabilizuje cały region. Jednocześnie władze mołdawskie dementują zarzuty o blokowanie dostaw gazu, wskazując na rosyjską propagandę jako źródło dezinformacji. Rząd zauważył, że Rosja i „reżim w Tyraspolu” „zalewają przestrzeń informacyjną różnymi wiadomościami o pośrednikach, nie dostarczając gazu i nie rezerwując przepustowości istniejących gazociągów". Z kolei według doniesień mołdawskich mediów, operator gazowy Moldovagaz od kilku dni odmawia jakichkolwiek komentarzy w sprawie dostaw gazu do Naddniestrza.
I tutaj pojawiają się dwa nowe elementy. Wczoraj Kiszyniów na pierwszym w 2025 roku posiedzeniu Wspólnej Komisji Kontroli (JCC) potępił rosyjskie ćwiczenia wojskowe z końca ubiegłego roku w Strefie Bezpieczeństwa w Naddniestrzu, w czasie których używano sprzętu opancerzonego, który powinien zostać wycofany z użytku jeszcze w 2003 roku. Pod koniec ubiegłego roku rosyjski kontyngent wojskowy w ramach Wspólnych Sił Utrzymania Pokoju przeprowadził szereg ćwiczeń, wbrew zatwierdzonemu na 2024 rok Planowi Działań.
Po drugie, w czasie wczorajszego program telewizyjnego Dorian Istrati, poseł rządzącej partii PAS, poinformował że władze Mołdawii mają już opracowany plan reintegracji kraju. Dokument, który zawiera konkretne kroki dotyczące reintegracji (Mołdawii i Naddniestrza), znajduje się już podobno na biurkach deputowanych. Plan ten jednak jest utrzymywany w ścisłej tajemnicy. Poseł odmówił ujawnienia szczegółów dokumentu, zaznaczając jednak, że do jego realizacji potrzebne będą ogromne środki finansowe. „Chodzi o bardzo duże pieniądze, które muszą zostać przeznaczone na zjednoczenie kraju. Ten plan musi zostać przekształcony w projekty ustaw, a z partnerami zagranicznymi musimy ustalić, co jest niezbędne. To, co mogę powiedzieć, to że jest to bardzo kosztowne. Przywrócenie 11% terytorium Mołdawii do praworządności i nauczenie obywateli, jak zarabiać w uczciwy sposób…”, podkreślił poseł.