Zdjęcie: Pixabay
15-09-2025 09:18
W przededniu decyzji o przedłużeniu sankcji Unii Europejskiej przeciwko Rosji w łotewskiej przestrzeni publicznej pojawiła się niezwykła fala krytyki wobec ministerstwa spraw zagranicznych i jego szefowej Baiby Braže. Najwięcej kontrowersji wzbudziły starania, by na liście utrzymać m.in. miliardera i obywatela Łotwy Piotra Awena, uznawanego w Brukseli i Waszyngtonie za bliskiego współpracownika Władimira Putina. Sama minister przekonuje, że medialna presja nie była przypadkowa, lecz stanowiła część finansowanej przez rosyjskiego oligarchę kampanii dyskredytacyjnej, której celem miało być osłabienie sankcji.
Braže opublikowała w sieci własne archiwalne dokumenty z początku lat 90., uprzedzając tym samym ujawnienie jej krótkiego epizodu zawodowego w organizacji wywodzącej się z Komsomołu. Według niej grzebanie w życiorysie miało służyć podważeniu jej wiarygodności właśnie w momencie, gdy trwały unijne negocjacje. W wywiadach podkreślała, że od początku otrzymywała sygnały o przygotowywanej akcji, w którą zaangażowane miały być agencje PR, kancelarie prawne i wybrane redakcje.
Tymczasem w niektórych portalach zaczęły się ukazywać teksty kwestionujące zasadność utrzymywania Awena na liście sankcyjnej. Pojawiły się też artykuły sugerujące, że jako obywatel Łotwy i inwestor gotowy wspierać lokalną gospodarkę powinien zostać z niej wykreślony. Sam biznesmen, przedstawiany jako aktywny uczestnik życia kulturalnego, zapowiedział możliwość kroków prawnych wobec minister. Jego pełnomocnik odrzuca jednak zarzuty o organizowanie kampanii i twierdzi, że Braže instrumentalnie łączy sankcje z polityką wewnętrzną.
Kwestia ta znalazła również odbicie w Saeimie, gdzie opozycja pytała minister o szczegóły jej przeszłości zawodowej. Część posłów widzi w tym element przejrzystości, inni zwracają uwagę, że dyskusja zbiegła się w czasie z presją ze strony osób zabiegających o łagodniejsze stanowisko wobec Moskwy. Braže zapewnia, że decyzje sankcyjne nie należą do niej osobiście, lecz są stanowiskiem całego rządu, a o próbach nacisków zostały poinformowane służby bezpieczeństwa.
Tło sporu stanowi napięta sytuacja w samej Unii Europejskiej, gdzie do przedłużenia restrykcji wymagany jest jednomyślny głos wszystkich państw. Przed kilkoma miesiącami sprzeciw Węgier doprowadził do wykreślenia kilku rosyjskich nazwisk z listy, co pokazało, jak krucha jest unijna zgoda w tej kwestii. W odpowiedzi Estonia i Litwa przyjęły własne przepisy pozwalające wprowadzać sankcje krajowe, niezależnie od decyzji Brukseli.
Łotwa dopiero teraz przyjęła szczegółowe regulacje w tym zakresie, choć prace przeciągały się z powodu zastrzeżeń Ministerstwa Gospodarki, które domagało się mocniejszego uzasadnienia prawnego. Ostatecznie rząd zatwierdził nowe zasady, przewidując możliwość zamrażania aktywów osób uznanych za wspierające rosyjski reżim. Eksperci przypominają jednak, że skuteczność tego instrumentu będzie zależała od determinacji władz i współpracy ze służbami wywiadowczymi.