Zdjęcie: Jana Sznipelson unsplash.com
17-07-2025 09:54
W ostatnich miesiącach reżim Łukaszenki wyraźnie zintensyfikował represje wobec uczestników protestów z lat 2020–2021, szczególnie w związku ze zbliżającym się upływem terminów przedawnienia spraw karnych. Choć pięcioletni okres sugerowałby wygaszenie postępowań, aparat represji działa z pełną mocą, wykorzystując zarówno stare, jak i nowe metody inwigilacji. Andrzej Striżak, szef fundacji BYSOL, podkreśla, że reżim nie tylko nie osłabia represji, lecz wręcz je poszerza, starając się dotrzeć do osób dotąd pozostających poza zainteresowaniem służb.
Jedną z popularniejszych metod pozostaje publiczne rozpoznawanie uczestników protestów na podstawie zdjęć. Choć to nie nowość, obecnie wykorzystywane są również fotografie przejęte z telefonów i kamer osób już skazanych. Jak zauważa Marina Kosinerowa z inicjatywy Dissidentby, to poważne zagrożenie dla tych, którzy uważali, że ich udział w demonstracjach nie został udokumentowany.
Równolegle służby próbują werbować emigrantów, wykorzystując ich sytuację życiową, problemy paszportowe czy troskę o bliskich. Nawiązując kontakt przez komunikatory, oferują pozorne wsparcie w zamian za współpracę. Początkowo niewinne pytania przeradzają się w oczekiwania związane ze zbieraniem informacji o środowiskach emigracyjnych czy dokumentowaniem zagranicznych protestów. Z czasem osoby te zostają coraz mocniej wciągane w działania o charakterze agenturalnym.
Zwiększone kontrole widoczne są również na granicach. Według relacji aktywistów, funkcjonariusze przeszukują telefony osób wjeżdżających do kraju, analizując subskrypcje, zdjęcia i zapisane pliki. To kolejna droga do wszczynania postępowań na podstawie artykułu 342. Striżak zauważa, że intensyfikacja działań może być próbą "domknięcia planu" przed upływem okresu przedawnienia, choć władze coraz częściej sięgają po artykuł 293, którego termin ścigania wynosi dziesięć lat.
Tymczasem oficjalna narracja władz stara się przedstawić sytuację na granicy jako stabilną. Komitet Celny tłumaczy opóźnienia „nierówną pracą służb sąsiednich państw” i zapewnia, że średni czas odprawy nie przekracza 2,5 godziny. Krytykuje przy tym osoby, które rzekomo celowo rozpowszechniają nieprawdziwe informacje w mediach społecznościowych, by wywołać napięcie. W rzeczywistości jednak wielu podróżnych nadal opisują długie przestoje i zwiększoną liczbę kontroli. Reżim działa bez przerwy, często przy braku twardych dowodów. Celem pozostaje każdy, kto choćby symbolicznie zaangażował się w protesty. System, mimo braku kadr, kontynuuje represje, nie pozostawiając złudzeń co do rzeczywistego charakteru obecnej polityki.