geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Jonathan Lurie Flickr

Wierność danemu słowu

Michał Mistewicz

09-04-2024 09:30


"Usunięcie anarchii ze stosunków międzynarodowych nie może nastąpić na drodze zobowiązań i umów między państwami suwerennymi. Podobne umowy zachowywane są tak długo, jak długo istnieje realny układ sił w chwili ich zawierania. Lecz takim układom nie przysługuje trwałość. Natomiast gdy ulegają one zmianie, moc obowiązująca traktatów opiera się już tylko na wierności danemu słowu. Nie trzeba być cynikiem by uznać to za kruchą, zawodną i niebezpieczną podstawę ładu i prawa. W jakąkolwiek retorykę ubierać będziemy twierdzenie, iż porządek międzynarodowy opiera się na poszanowaniu dobrowolnie zawartych umów, pozostanie faktem, iż porządek ten będzie burzony podstępem lub przemocą, dopóki jego jedynym gwarantem jest dobra wola i wierność danemu słowu." - napisał w 1950 roku, Zbigniew Jordan, filozof i publicysta, żołnierz generała Maczka, wykładowca. Wrócę jeszcze do tych słów.

Tematem tygodnia są 75 urodziny NATO - w tej chwili najważniejszego gwaranta wolności w naszej przestrzeni dawnej I Rzeczpospolitej. "Jak można wyjaśnić długowieczność NATO? Dlaczego po 75 latach nadal jest skuteczną organizacją? Odpowiedź leży - częściowo - w spojrzeniu na treść traktatu. Traktat Waszyngtoński NATO jest zwięzły. Trzyma się zasad i celów. Składa się z 14 artykułów. Porównajmy to z Traktatem Rzymskim, który ma 248 artykułów, cztery załączniki i niezliczone protokoły. Są to bardzo, bardzo różne rzeczy, ponieważ, oczywiście, UE jest organizacją ponadnarodową, opartą na prawie, z całą złożonością, jaka się z tym wiąże. A traktat NATO, moim zdaniem, znalazł nieuchwytny punkt równowagi pomiędzy byciem bardzo uroczystym zobowiązaniem politycznym pomiędzy sojusznikami, a pozostawieniem każdemu z nich maksymalnej swobody decydowania o tym, w jaki sposób realizuje to zobowiązanie. Jestem pewien, że wszyscy uczestnicy obchodów mogą wyrecytować na pamięć artykuł 5: "Strony zgadzają się, że atak zbrojny na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uważany za atak przeciwko nim wszystkim". I że w związku z tym zgadzają się, że "udzielą pomocy Stronie lub Stronom zaatakowanym w ten sposób, podejmując niezwłocznie, indywidualnie i w porozumieniu z innymi Stronami, takie działania, jakie uznają za konieczne, w tym użycie siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego". Nie ma więc wiążącego zobowiązania do podjęcia jakichkolwiek działań. Senat Stanów Zjednoczonych nigdy nie zaakceptowałby tego dla Amerykanów. Dało to jednak NATO siłę w postaci jego elastyczności. Siła NATO nie tkwi w tekście traktatu, ale we wspólnych celach politycznych i zaufaniu pomiędzy sojusznikami." - wyjaśnia w obszernym artykule lord Ricketts.

W rzetelny sposób, oczywiście z brytyjskiego punktu widzenia, ocenia on dotychczasową historię traktatu, jej blaski i cienie. Dostrzega, że mimo błędów w przeszłości, dla przykładu, misja KFOR w Kosowie działa nadal. Ostatnią mobilizację państw NATO przypisuje zagrożeniu stwarzanemu przez Putina. Dostrzega też problemy związane z postzimnowojennym rozbrojeniem, które doprowadziło do ostatnich problemów braku amunicji i sprzętu, w tym także ostatnio mniejszym transportom pomocy dla Ukrainy.

I tutaj dochodzimy do clou. "W każdym razie, szeroki zakres agendy jest dowodem witalności tego energicznego 75-latka, jakim jest NATO. Jeżeli jednak ma ono przetrwać przez kolejne pokolenie, musi zapewnić, że Putin nie wygra na Ukrainie.". Te słowa byłego brytyjskiego dyplomaty są powtarzane w krajach NATO i na Ukrainie. A to właśnie ten ostatni kraj niemal całe nadzieje pokłada w naszym, to jest państw NATO, wsparciu. "Czy Zachód rzeczywiście chce, by Ukraina pokonała Rosję? To pytanie zadaje sobie obecnie wiele osób w Kijowie w obliczu ciągłych oznak niezdecydowania Zachodu, gdy największa europejska inwazja od czasów II wojny światowej zbliża się do trzeciego lata i nie widać jej końca." - napisał Ołeksij Gonczarenko, deputowany ukraińskiej Rady Najwyższej. Wymienia przyczyny frustracji walczących z nawałą moskiewską Ukraińców, którzy w ciągu ostatnich tygodni notują coraz większe straty, w tym w infrastrukturze, z powodu ciągłych rosyjskich ataków rakietowych, co jest pochodną zmniejszonej pomocy państw zachodnich, w tym NATO.

Autor powtarza więc, że bez tej pomocy przyszłość niezależnej Ukrainy jawi się w ciemnych barwach, a dla Putina byłby to tylko początek. "Rosyjski sukces na Ukrainie niemal na pewno przygotowałby grunt pod znacznie większą konfrontację militarną między Kremlem a światem demokratycznym. Od lutego 2022 r. Putin postawił cały swój kraj na stopie wojennej i umieścił Rosję jako lidera antyzachodniej koalicji autorytarnych państw dążących do przekształcenia porządku światowego. Wraz z eskalacją inwazji na Ukrainę, Putin coraz bardziej otwarcie mówi o swoich imperialnych ambicjach. Niebezpiecznie złudne jest sugerowanie, że Putin po prostu przestanie, jeśli wygra na Ukrainie. Zamiast tego zachodni przywódcy muszą zdecydować, czy wolą uzbroić Ukrainę do zwycięstwa dzisiaj, czy też jutro stanąć w obliczu odradzającej się i ośmielonej Rosji.". Wszystko to podobno wiemy, tutaj, w naszej przestrzeni.

Przy okazji zauważmy jak bardzo zmieniła się retoryka. Nikt nie wypomina już prezydentowi Macronowi słynnych podówczas słów o "śmierci mózgowej NATO". Co więcej, to NATO aktywnie dyskutuje nad propozycją tegoż samego prezydenta wysłania wojsk NATO na Ukrainę. Jednak chwilę później następuje kolejny zgrzyt, bo z kolei wielu usiłuje dociec, czym była ostatnia rozmowa ministra obrony Francji ze swoim rosyjskim odpowiednikiem? Komunikaty po rozmowie obu stron brzmią w zasadzie podobnie: rozmowa nie mogła doprowadzić do niczego, więc po co była inicjowana i o czym naprawdę rozmawiano?

"Niestety, możliwe jest, że największe bitwy NATO dopiero przed nami. Musimy być na to gotowi, ponieważ jeśli te bitwy przyjdą do nas, a my będziemy nieprzygotowani, będzie to największy błąd, jaki popełnimy" - powiedział Gabrielius Landsbergis, minister spraw zagranicznych Litwy w czasie uroczystości rocznicowych NATO w Brukseli. Minister, który sam przyznał ostatnio, że jest w złym nastroju. Czym więc dysponujemy poza słowami polityków i dyplomatów, biorąc pod uwagę tylko ostatnie dni?

"Financial Times" alarmuje, że europejski przemysł zbrojeniowy jest zależny od... chińskiej bawełny, wykorzystywanej przy produkcji nitrocelulozy do materiałów wybuchowych. "Czołowi producenci broni, w tym szwedzki Saab i niemiecki Rheinmetall, ostrzegają, że Europa jest nadmiernie uzależniona od włókien bawełnianych z Chin, które stanowią prawie połowę światowego handlu. Dyrektor naczelny Rheinmetall, Armin Papperger, powiedział, że Europa jest uzależniona od Chin, które dostarczają „ponad 70 procent” włókna bawełnianego. „Istnieje ryzyko, że Chiny mogą wstrzymać dostawy ze względów geopolitycznych. Dlatego kupujemy jak najwięcej, aby uzupełnić zapasy” – podkreślił.(...) Według Centrum Handlu Międzynarodowego na Chiny przypada prawie połowa światowego handlu miazgą bawełnianą. Największymi importerami surowca są Niemcy, Szwecja i Belgia. Firmy ostrzegają, że w przypadku uzależnienia od chińskich źródeł trudno będzie szybko zwiększyć produkcję materiałów wybuchowych oraz że istnieje niebezpieczeństwo, że Chiny ograniczą eksport materiałów w przypadku pogorszenia relacji.". Cóż, proszę sobie wyobrazić, jak te słowa mogą brzmieć w Paryżu, a jak w Warszawie, lub też w Kijowie. Rozpoczął się trzeci rok wojny, a dopiero myśli się o nowych łańcuchach dostaw, kwestiach, które najpóźniej należało ustalić dwa lata temu.

Niemal jak echo można usłyszeć "gdyż nikt się nie spodziewał takiego rozwoju sytuacji". Naprawdę? Dziesiątki, jeśli nie setki, wniosków  analiz ośrodków analitycznych, dzięki takiemu podejściu, są niweczone. I dotyczy to wielu sfer. Łotwa pozostawiła czasowe luki w swoich sankcjach na import produktów rolnych z Rosji i Białorusi, gdyż w UE nikt nie produkuje dwóch ważnych składników paszowych. Przypomnijmy też ostatnie kłopoty z lekami w państwach bałtyckich i to samo, chińskie źródło problemu.

Wracając do samego NATO. Ze strony wojskowej mamy do czynienia z pewną "mgłą informacyjną". Z jednej strony zastępca sekretarza stanu USA, Kurt Campbell, twierdzi, że „w ciągu ostatnich kilku miesięcy oceniliśmy, że Rosja prawie całkowicie odbudowała się pod względem militarnym” co wydaje się zaprzeczać ocenie Pentagonu i sojuszników w Europie. Być może jest więc to pewien ruch polityczny. Gdyż z drugiej strony, analizy różnych ośrodków OSINT mówią co innego. "Odbudowa armii zajmie Rosji wiele lat. Co więcej, biorąc pod uwagę doświadczenia z inwazji na Ukrainę, jej siły po 2022 roku, zorganizowane wcześniej w jednostkach BTG, będą wyglądać zupełnie inaczej – od wyniku wojny będzie zależeć ich przyszły rozmiar i skład." - czytamy w jednym z nich.

"Nawet po mało prawdopodobnym rosyjskim zwycięstwie na Ukrainie, Rosja potrzebowałaby kilku lat na odtworzenie sił do ataku na Polskę i kraje bałtyckie. Niemniej jednak ta narracja informacyjna powoduje niepewność, która może wpływać na inwestycje zagraniczne, a w konsekwencji na gospodarkę i jest szkodliwa dla odstraszania" - czytamy z kolei w Łotewskim Barometrze Bezpieczeństwa.

Sterowanie strachem, o którym wspominałem tydzień temu, ma więc pewne mniej widoczne, na pierwszy rzut oka, konsekwencje. W tym dla państw położonych na wschodniej flance NATO. Na Łotwie władze samorządowe zauważały w drugiej połowie lutego, że mieszkańcy zaczęli migrować z terenów przygranicznych, choć jako główny powód wskazywano brak dostępności usług w tych regionach. "Jednym z powodów jest strach o przyszłość. "Ludzie z pewnością odczuwają niepokój, a zadaniem gminy i państwa jest jego zmniejszenie, aby nie miał on takiego wpływu, ponieważ jasne jest, że ludzie myślą, że jeśli coś wydarzy się w godzinie "X", to z pewnością nie będą w najbezpieczniejszym miejscu" powiedział Druvis Tomsons, wiceprzewodniczący Rady Gminy Aluksne ds. Gospodarczych.".

Z kolei w Estonii odnotowuje się w tym roku mniejszy ruch statków wycieczkowych. Głównym powodem jest utrata dla armatorów Petersburga jako  atrakcyjnego turystycznie portu, ale także ceny paliwa. "Podczas gdy turystyka wycieczkowa kwitnie na całym świecie, firmy są bardziej ostrożne w odwiedzaniu Morza Bałtyckiego, powiedział Sirle Arro, kierownik ds. marketingu i komunikacji w porcie w Tallinie. Według niego wynika to z wpływu pandemii, wojny na Ukrainie i sytuacji gospodarczej." - czytamy w relacji.

"The Economist" powołując się na źródła ukraińskiego wywiadu twierdzi, że Rosjanie szkolą na Syberii sześć nowych dywizji liczących łącznie 120 tysięcy żołnierzy. Ich celem ma być Ukraina. Załóżmy jednak na chwilę, biorąc pod uwagę powyższe uwagi, jak zmieni się - przy obecnym napięciu - narracja medialna, jeżeli tylko część z tych sił pojawi się w rejonie Pskowa lub na Białorusi. I rozważanie takich możliwości także należy do agendy NATO. Jednak znów pamiętać należy o ostrożności w ocenach. "Konkludując, bezsprzecznie Rosja jako państwo nie jest demiurgiem na arenie międzynarodowej, które potrafi wywołać i następnie animować każdy konflikt, każdy kryzys z jakim mamy do czynienia. Od pamiętnej niechybnej „wojny o Gujanę”, aż po rosyjskie zdolności do skierowania Hamasu i Huti wobec Zachodu. Rosja jest za to jednoznacznie państwem wyzwaniem w wielu przestrzeniach, potrafiącym rzeczywiście czerpać z niestabilności innych swoje benefity." - napisał Jacek Raubo w swoim komentarzu.

Wracając na koniec do słów Zbigniewa Jordana, myśląc o NATO jako działającej maszynerii, wskazujmy nie tylko jakże fotogeniczne i udane ćwiczenia wojskowe, czy też łączne bogactwo państw sojuszu. Gdyż wiemy, że to co jest wymieniane jako jego siła, jest i zapewne będzie testowane, w różnej formie przez Kreml. Przyzwyczajajmy się więc i do dobrych ocen i wiadomości, ale także tych złych, których może być z czasem więcej. Dobrym doradcą dla naszych wniosków może okazać się doza zdrowego rozsądku i znacznie ważniejsza świadomość, że nie jesteśmy sami.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Redaktor zarządzający: Michał Mistewicz
wykop.pl
Twitter
Facebook
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021