geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Pixabay

Vox populi, vox AI?

Michał Mistewicz

03-06-2025 09:30


W poniedziałkowy poranek, część z połowy naszych Rodaków, którzxy oddali głos, odetchnęła z ulgą. I ja dodam, że wybór głowy państwa, w obecnym czasie gwałtownych zmian, które czeka nasz kraj, mógł być tylko jeden. Przy tym, z obywatelskiego punktu widzenia, muszę znów podzielić obawy gen. Leona Komornickiego o coraz głębszym podziale narodowym.

Doskonale zauważono to w mediach regionu byłej I Rzeczpospolitej, który - nie tylko ja - postrzegam jako teraz niewidoczny, jeden organizm wspólnoty wolności. Jednak widmo, tak znanego z naszej historii, podziału na tych co za Piastem i na tych co za mniej lub bardziej udanymi marionetkami - hojnie wspieranymi przez dwory zagraniczne - znów zawisło nad naszym krajem. Niemniej cieszę się, że głosowanie w ten słoneczny dzień, odbyło się w pewnym poczuciu zrozumienia dla wyboru innych. Nawet jeśli tych "innych", oceniamy znacznie gorzej, a co jest nie tylko naszą, znaną przywarą.

Warto przytoczyć trafną konkluzję estońskiego Postimees, który porównał nasze wybory do "zderzenia cywilizacji". Czyli - widoczny poza naszymi granicami - podział jest tak głęboki, że istnieje potencjał wstrząsu. Tkwi w tym wielkie niebezpieczeństwo, gdyż nie tylko na Kremlu, gotuje się dla nas "diabelski napój". W tym kontekście pojawił się jeszcze jeden element, w którym parafraza tytułowej sentencji bł. Alkuina, nabiera nowego znaczenia.

Jak zauważył znany youtuber Kuba Klawiter, na co dzień omawiający nowinki technologiczne, na nasze wybory, dokonywane czasem pod wpływem emocji, coraz częściej będzie miała wpływ sztuczna inteligencja. Na poparcie swojej tezy, wygenerował dwa filmy za pomocą platform AI. I o ile jeszcze teraz, można dostrzec rękę SI, to - jak zauważa autor - co będzie za rok? Przy obecnym przemiale informacji, ilu z nas będzie miało czas i do tego chęci, aby weryfikować każdy fakt? Już teraz, jak donosiły media amerykańskie - profesorowie jednej z uczelni, zmęczeni rozstrzyganiem czy dana praca pisemna jest napisana przez AI, czy przez studenta, mieli zagonić żaków do ręcznego pisania owych prac. Powrót do źródeł? Postępu nie powstrzymamy, a w tym świetle równie dobrze czekałby nas powrót do pisma klinowego.

W tym zawarte jest owe niebezpieczeństwo, że tkwimy jeszcze w świcie zupełnie nowych technologii. Pięknym podsumowaniem ubiegłotygodniowej konferencji międzynarodowej Drone Summit w Rydze, było niedzielne zniszczenie, w wyniku koronkowej akcji ukraińskiego wywiadu, części rosyjskiej floty bombowców strategicznych. Już pojawiło się porównanie do rosyjskiego "Pearl Harbor", choć akurat to porównanie uważam za dość niefortunne. I znów dla pewnego kontekstu warto przywołać wnioski byłego głównodowodzącego armii ukraińskiej, generała Walerego Załużnego, obecnie ambasadora Ukrainy w Wielkiej Brytanii. Brzmi to jak błyskawiczne przejście od pierwszego pojedynku i zwycięstwa francuskich lotników Josepha Frantza i  Louisa Quenaulta  nad niemieckimi lotnikami 5 października 1914 roku, do walk myśliwców odrzutowych nad Koreą w 1950 roku.

"Czy chcecie w to wierzyć, czy nie - czy macie już podpisane kontrakty na czołgi i śmigłowce na najbliższe 10 lat, czy dopiero planujecie je podpisać - natura siły zbrojnej już się zmieniła. Bardzo szkoda, że dobrze rozumieją to na Ukrainie, w Rosji, Chinach, ale zupełnie nie rozumieją w innych krajach. W jakich dokładnie - dziś nie powiem. To już nie ma znaczenia.(...) Na poziomie operacyjnym wojna znalazła się w impasie. Głębokie manewry czy uderzenia w głębię operacyjną stały się niemożliwe - głównie dlatego, że trwa nieustanne starcie pomiędzy systemami bezzałogowymi z jednej strony, a WRE i obroną przeciwlotniczą z drugiej. Klasyczne operacje ofensywne nie tylko straciły skuteczność, ale wręcz stały się samobójcze.(...) Dzięki systemom bezzałogowym i technologiom cyfrowym tradycyjne i znane wam rodzaje uzbrojenia, które przez dekady kształtowały charakter wojny, przeszły do historii. Już ich nie ma. Sprzęt opancerzony, który od 1915 roku był podstawą operacji ofensywnych, stał się bezbronny wobec tanich dronów - a więc jego użycie także w innych rodzajach walki jest dziś niemożliwe. Broń precyzyjna oparta na GPS utraciła swoją skuteczność z powodu rozwoju WRE. Obrona przeciwlotnicza przechodzi największą transformację - pojawienie się dużej liczby małych i tanich dronów uczyniło użycie bardzo drogich rakiet do systemów OPL ekonomicznie nieopłacalnym. Przestrzeń powietrzna nad polem walki stała się niedostępna dla lotnictwa załogowego, które przekształciło się w środek pomocniczy dla obrony przeciwlotniczej. Lotnictwo wymaga modernizacji oraz możliwości prowadzenia rozpoznania i uderzeń z zupełnie innych odległości. Przestrzeń morska stopniowo została opanowana przez drony  morskie. Potężne okręty skrywają się dziś w chronionych portach." - napisał Załużny.

I tutaj pewna uwaga. Gdyż o ile słowa ukraińskiego dowódcy są refleksjami z obecnego pola walki, to, jak zauważają eksperci, na Zachodzie, jak i w samej Rosji, wciąż trwają prace nad budową i rozwojem pojazdów opancerzonych. Nadal jednak to piechota, a nie drony, odpowiada za fizyczne zajęcie danego terenu. Piechota, która wymaga ochrony i wsparcia. Sytuacja nie jest jednoznaczna. Wyścig miecza i tarczy trwa. Wymaga to nie tylko pełnego zrozumienia, ale do tego również zmiany mentalności, a na czas przejściowy pożenienia starego z nowym. Czy może się to udać - na to pytanie muszą odpowiedzieć żołnierze i eksperci

Kolejnym poza ryską konferencją potwierdzeniem rosnącej roli systemów automatycznych pub półautomatycznych, jest rozpoczęcie w małej, a przy tym nowoczesnej, estońskiej stoczni na Saremie, budowy 45 metrowego okrętu półautonomicznego w ramach projektu Euroguard. I bardzo dobrze się stało, że również polskie uczelnie i przedsiębiorstwa biorą w tym udział. Z kolei na konto współczesnej tarczy, należy odnotować sukces ukraińskich systemów zagłuszających wobec rosyjskich bomb szybujących.

Technologie to jednak dla nas, zwykłych obywateli na zapleczu jest nadal daleką odsłoną współczesnej wojny. Z inną, już bardziej istotną walką o umysły, mamy do czynienia wobec nie tylko naszego kraju, ale także następnych celi Kremla.

"Historia w rękach kremlowskich propagandystów jest bronią. Manifest wojenny Władimira Putina był esejem na 5000 słów, w którym dowodził, że Ukraińcy byli „historycznie” Rosjanami. Teraz nowa 400-stronicowa historia Litwy przyjmuje alarmująco podobne podejście. Celem jest przedstawienie Litwy jako sztucznego tworu przesiąkniętego nazizmem." - czytamy w analizie Edwarda Lucasa na łamach CEPA.

"Punktem wyjścia jest twierdzenie, że Litwa istniała głównie jako narzędzie polskiego terroryzmu wymierzonego w Rosję (w minionych wiekach), a dziś odgrywa tę samą rolę wobec zachodnich imperialistów. Litwini są niezwykle niewdzięczni, biorąc pod uwagę, że rosyjskie, a później sowieckie rządy były mądre, łagodne i hojne, przerywane jedynie uzasadnioną irytacją wobec kilku buntowniczych ekstremistów. Oderwanie się Litwy od Związku Sowieckiego w 1991 roku było oszustwem i działaniem antydemokratycznym. Po 1918 roku kraj był niestabilny i nękany przez ekstremizm." zauważa autor, który dodaje, że stek kłamstw zawartych w tej książce, a łatwych do wychwycenia przez polskiego odbiorcę, ma swój sens i znaczenie.

"Pojawia się pytanie, dlaczego Kreml obrał za cel właśnie Litwę - spośród trzech państw bałtyckich to właśnie ona prowadziła od 1991 roku najmniej kontrowersyjną politykę językową i obywatelską wobec swojej niewielkiej (5%) mniejszości rosyjskiej. Czy Estonia i Łotwa będą następne? I co nastąpi potem? Książka ta - nieudolnie skonstruowana, pełna luk i pisana ociężałym stylem - jest absurdalna. Ale jako sygnał intencji Kremla, powinna być traktowana z najwyższą powagą." - zauważa autor.

"Historia Litwy przewidywalnie opisuje wszystkie powstania narodowowyzwoleńcze negatywnie. Na przykład Insurekcja Tadeusza Kościuszki w 1794 r. przeciwko okupacji i na rzecz przywrócenia Rzeczypospolitej Obojga Narodów nazywane jest „krwawym buntem antyrosyjskim”, który rozpoczął się od „brutalnych mordów rosyjskich żołnierzy i ich rodzin”. Tymczasem jest to również sprzeczne z oficjalnym stanowiskiem Białorusinów. „Był jasną osobowością. Był szlachetny. Bezinteresownie służył idei” – powiedział o tym człowieku dwa lata temu Igor Siergiejenko , ówczesny szef administracji Łukaszenki." - tej samej rosyjskiej publikacji poświęcona jest inna obszerna analiza Kiryła Paprotnikoua na łamach białoruskiego "Zerkalo".

"Może to oznaczać, że Rosja stwarza warunki informacyjne, aby uzasadnić swoją przyszłą agresję na Litwę, tak jak przez osiem lat podjudzała ludność przeciwko Ukrainie. Biorąc pod uwagę, że propagandziści stworzyli 415-stronicową publikację i promują ją na wysokim szczeblu, jej tezy są już słyszalne w przemówieniach przedstawicieli Ministerstwa Spraw Zagranicznych, wydaje się, że takie przygotowania – przynajmniej w sferze ideologii i świadomości społecznej – już się rozpoczęły." - wnioskuje autor.

W ramach tego samego tematu, w szczególnie zwracających uwagę na różne oświadczenia zachodnich wojskowych, państwach bałtyckich, znów duże wrażenie wywarła, klasyczna żonglerka czasem, która jest li tylko kupowaniem czasu medialnego na użytek wewnętrzny. I podobnie, jak w poprzednim wypadku, źródłem niepokoju stał się niemiecki generał Carsten Breuer, który znów rzucił datami "dnia X" - jak to określa się na Litwie - jednak z małą zmianą.

"Według generała Breuera NATO stoi w obliczu bardzo poważnego zagrożenia ze strony Rosji – zagrożenia, którego, jak ocenia, nigdy wcześniej nie doświadczył w ciągu swojej 40-letniej służby. (...) „To właśnie przewidują analitycy – 2029. Musimy być gotowi do 2029 roku. Jeśli zapytasz, czy jest gwarancja, że nic się nie wydarzy przed tym czasem, powiem: nie, nie ma. Musimy więc być gotowi do walki, nawet dziś wieczorem” – powiedział. I tutaj dodam, iż moim zdaniem, tylko to ostatnie zdanie jest prawdziwe.

Podobne daty pojawiły się w ukraińskich mediach. Efekt był taki, że generał dywizji Andrus Merilo, dowódca Estońskich Sił Obronnych, studził emocje. "W tej chwili nie widać żadnych koncentracji sił. Wiemy, że zapowiedziane ćwiczenia Zapad odbędą się w tym roku, a w pewnym momencie jednostki zaczną się przemieszczać w ramach tych ćwiczeń. (...) Nie oznacza to, że jeśli wojna się skończy, Rosja nie będzie mogła szybko przegrupować swoich wojsk. Na pewno będzie mogła i to zrobi. Ale na razie nasze granice są spokojne” – zapewnił Merilo.

Walka trwa również o młode umysły. Na Litwie ministerstwo edukacji niedawno ostrzegło szkoły przed możliwymi zamiarami rosyjskich służb specjalnych, mającymi na celu rekrutację litewskich uczniów za pomocą sieci społecznościowych. Na Łotwie pojawiły się ostrzeżenia przed rosyjskimi wpływami na rodzimych polityków, również realizowanych podobną drogą.

Jak widać, choć w podobnych warunkach mierzymy się jako wszystkie państwa z tymi samymi problemami, to wciąż działamy, mnie lub bardziej, ale w pojedynkę. Tak jak ważna jest jedność narodowa, tak dla całej naszej wspólnej przestrzeni, ważne jest porozumienie między naszymi krajami. Może i pragmatyczni, jak to zauważył Marek Budzisz, a może nie tylko z tych powodów, Ukraińcy zaczynają rozumieć tego znaczenie.  "Józef Piłsudski zostawił nam słowa, które dziś - w czasach wspólnej walki - nabierają szczególnego znaczenia: "W cierpieniu za wolność, Litwin, Ukrainiec, Polak - braćmi się stają" - napisał Andrij Jermak, szef Kancelarii prezydenta Ukrainy.


opr. wł.
Bardzo dziękujemy za kolejne wpłaty! Już tylko 710 zł brakuje do naszej opłaty rocznej za serwer. Lista darczyńców. Jednocześnie nadal szukamy potencjalnych inwestorów naszego projektu, który wykracza daleko poza branżę medialną. Zapraszamy do kontaktu.

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024