Zdjęcie: Pixabay
13-05-2025 09:30
"Jednym z przekleństw naszego życia, jednym z przekleństw naszego budownictwa państwowego jest to, żeśmy się podzielili na kilka rodzajów Polaków, że mówimy jednym polskim językiem, a inaczej nawet słowa polskie rozumiemy, żeśmy wychowali wśród siebie Polaków różnych gatunków, Polaków z trudnością się porozumiewających, Polaków tak przyzwyczajonych do życia według obcych szablonów, według obcych narzuconych sposobów życia i metod postępowania, żeśmy prawie za swoje je uznali, że wyrzec się ich z trudnością możemy. (…) czeka nas pod tym względem wielki wysiłek, na który my wszyscy, nowoczesne pokolenie, zdobyć się musimy, jeżeli chcemy zabezpieczyć następnym pokoleniom łatwe życie, jeżeli chcemy obrócić tak daleko koło historii, aby wielka Rzeczpospolita Polska była największą potęga nie tylko wojenną, lecz także kulturalną na całym wschodzie". - słowa Józefa Piłsudskiego, brzmią jakże znajomo także w dniu dzisiejszym.
Też musimy pozbyć się naleciałości ruskich, które przecież przez kolejne pół wieku i dwa pokolenia musiały wpłynąć ponownie na naszą mentalność. Wykształcić nowe elity o propaństwowym sposobie myślenia. Pisałem już o tym wielokrotnie, natomiast do tej myśli Piłsudskiego jeszcze powrócę.
Natłok informacji minionego tygodnia, podobnie jak to ma miejsce od kilku miesięcy, nie pozwala - a czego nieustannie żałuję - zająć się wszystkimi ciekawymi wieściami, dotyczącymi naszej przestrzeni. Jako katolik cieszę się z wyboru nowego papieża, którego imienny poprzednik, zapisał się jako "papież robotników", dzięki swojej encyklice "Rerum novarum", do której wrócił św. Jan Paweł II m.in, w encyklice "Laborem exercens", a której wskazówki wspominam jako istotne wsparcie dla polskiego ruchu Solidarności w czasie nocy Jaruzelszczyzny. Z mojego punktu widzenia, mocne i jednoznaczne wezwanie do pokoju, jest już pierwszym jasnym prognostykiem dla tego pontyfikatu.
Natomiast w ostatnich dniach wydarzyło się też kilka ciekawych zdarzeń, o których już pisałem kilka tygodni temu, a które wymagają uzupełnienia wątków. "Geografia sojuszy zmieniła się niewiele w porównaniu z czasami Breżniewa, ale 9 maja na paradzie wciąż maszeruje blok wschodni przeciwstawiany zachodniemu. Odkąd Putin najechał Ukrainę, odkurzono i wypolerowano retorykę nazistowską. I tak Ukraińcy są wszyscy „nazistami”. Europa to „nazistka”, a Ursula von der Leyen przedstawiana jest na propagandowych rysunkach w kształcie swastyki - tak jak niegdyś przedstawiano Niemcy w czasach ZSRR" - napisał Stefano Magni, włoski publicysta, który celnie punktuje znaczenie moskiewskiego przedstawienia. "9 maja w Moskwie to triumf nowego, państwowego stalinizmu – niekomunistycznego, lecz czysto imperialnego. I to właśnie ten nowy totalitarny wróg stoi dziś naprzeciw nam - wróg, którego nie można lekceważyć." - zauważa Magni.
Cytat ten to jasne określenie tego co widzieliśmy, co ma wpływ na przestrzeń byłej I Rzeczpospolitej. Na Litwie, Łotwie i w Estonii z napięciem oczekiwano nadejścia 9 maja. Jak dziś wiadomo, mimo wcześniejszych zapewnień, nie obeszło się w tych państwach bałtyckich, bez prób prowokacji. Tak więc w Estonii ktoś namalował napisy na pomniku tzw. Brązowego Żołnierza, który już raz był powodem zamieszek w tym kraju. Na Litwie, zbezczeszczono tablicę pamiątkową poświęconą partyzantom. Na Łotwie zatrzymano łącznie 8 osób i wręczono więcej mandatów niż poprzednio. Mimo tych incydentów sytuację można ocenić jako spokojną.
Symbolem tego rosyjskiego święta jest oczywiście nadgraniczna Narwa, gdzie nową tradycją stało się świętowanie tego samego dnia z dwóch różnych powodów. Tak więc w Narwie można było uczestniczyć w koncertach z okazji Dnia Europy, natomiast zainteresowanie turystów wzbudza zwykle spacer nad nadgraniczną rzekę Narwę, gdyż po drugiej stronie - w Iwangorodzie - na scenie skierowanej w stronę Estonii, rosyjscy artyści odprawiają zwyczajowe show w stylu neobreżniewowskim. Aby nie wzbudzać emocji wśród rosyjskojęzycznych mieszkańców Narwy, burmistrz tego miasta Kristi Raik, mówiła ugodowo, że "Robimy to, co uważamy za słuszne na naszej ziemi. Rosja robi to samo".
Mimo tego pozornego spokoju, państwa bałtyckie cały czas wdrażają plany bezpieczeństwa. Kiedy oglądałem relację z królewieckiej defilady wojskowej, widać było po reakcjach mieszkańców tego przyczółka, że słowa Putina o poparciu społecznym dla jego działań, nie były rzucane na wiatr. Propaganda ma się dobrze, co nie jest zaskoczeniem. Jednak to też tłumaczy obawy Bałtów. Przy czym zwyczajowo zwracamy uwagę na zagrożenie lądowe, w postaci Przesmyku Suwalskiego, ale nie mniej ważne jest bezpieczeństwo morskie. I tutaj pojawiają się tytułowe "pozory", które będą dopowiedzeniem urwanego wątku. Kiedy kilka tygodniu temu wspominałem o statku "Silmar Spirit" wypływał on z Dżibuti, gdzie znajduje się nie tylko hub handlowy chińskiego potentata CMG, ale także baza wojskowa Państwa Środka.
To co działo się z tym statkiem później, było ciekawe. Po tygodniowym krążeniu po Morzu Czerwonym i nietypowym odwiedzeniu łącznie trzech portów na tym akwenie i w Zatoce Akaba, kontenerowiec zawrócił i obecnie płynie z powrotem do Azji. O ile nic się nie zmieni, to można przypuszczać, że ten statek, wbrew rosyjskim zapowiedziom, nie pojawi się na Bałtyku przynajmniej do lipca. Jak poinformowali mnie eksperci, statek prawdopodobnie przekazał ładunek europejskich kontenerów w egipskim porcie Ain Sokhna, który pełni rolę chińskiego hubu logistycznego i jest powiązany z przyległą Strefą Ekonomiczną Kanału Sueskiego. Co jest widocznym wzmocnieniem obecności geopolitycznej w regionie.
Jak ta wiadomość ma wpłynąć na nasze ocenę sytuacji? No cóż, chińska flota handlowa licząca ponad 5500 dużych jednostek handlowych (2024) plus około trzy tysiące chińskich statków pod tanimi banderami, wobec - na przykład - 80 (tak: osiemdziesięciu) statków handlowych USA, to wystarczające pole do popisu dla wyobraźni sztabowców NATO. Nie licząc przecież innych statków i możliwości. Jednakże do tej wiadomości dodajmy kolejną.
W piątek, media poinformowały, że chiński kapitan kontenerowca "NewNew Polar Bear", który zerwał kotwicą gazociąg "Balticconnector" w grudniu 2023 roku, został "tymczasowo" aresztowany w Hongkongu. "43-letni Wan Wenguo stawił się w czwartek (8 maja) przed sądem, gdzie usłyszał zarzut uszkodzenia mienia i usłyszał dwa zarzuty dotyczące domniemanego naruszenia lokalnych przepisów morskich podczas rejsu statku NewNew Polar Bear od października do grudnia 2023 r. Prokuratorzy uznali, że oskarżony odpowiada za szkody wyrządzone spółce Balticconnector.(...) Sąd wyznaczył kolejną rozprawę na początek lipca. Do tego czasu Wan pozostanie w areszcie." - czytamy w relacji. Poświęcenie pionka?
W mojej ocenie ten szczegół, to tylko jeden, bardzo drobny wycinek całości działań przeciwnika, chwilowego uspokajania naszych podejrzeń. Takimi drobnymi i większymi wiadomościami, wpływa się na liczne opinie. Kiedy w niedzielę media zachłystywały się informacjami o zapowiedzi negocjacji Zełenskiego z Putinem, to w poniedziałek rano Zacharowa już wyjaśniała co "szef" miał na myśli. Zresztą tutaj znów media mylą określenia "rozejm" i "pokój". Nie miejmy złudzeń, ten krok w tył, to może być tylko chwilowa przerwa w tej grze. Fińscy analitycy w tym tygodniu ostrzegali, ze Rosja wzmacnia infrastrukturę przy północnej flance NATO.
"Według raportu oceny zagrożenia łotewskiego wywiadu wojskowego i służby bezpieczeństwa (MIDD), istotnym czynnikiem zagrożenia dla Łotwy jest strategiczna współpraca Rosji i Chin, która może zapewnić Moskwie wsparcie dyplomatyczne, ekonomiczne i wojskowo-techniczne niezbędne do konfrontacji z Zachodem. Relacje rosyjsko-chińskie znacznie się pogłębiły w ostatnich latach i są opisywane jako „partnerstwo bez ograniczeń”. Współpraca ta opiera się na wspólnym poglądzie na porządek międzynarodowy, który stanowi wyzwanie dla hegemonii Zachodu, a w szczególności na roli Stanów Zjednoczonych na świecie. Oba kraje regularnie podkreślają potrzebę stworzenia „świata wielobiegunowego”, w którym dominować będzie nie jeden, lecz kilku globalnych graczy." - czytamy w opinii. Jak w tym doraźnym tandemie wyglądają kraje zachodnie?
"No nie wygląda to dobrze dla Europy i Ukrainy. Europejscy liderzy podczas wizyty w Kijowie wystosowali ultimatum wobec Putina: 30-dniowy rozejm od poniedziałku albo nowe sankcje. Pomysł miał być konsultowany z Trumpem i nie był najgorszy - Waszyngton ostatnio sygnalizował zniecierpliwienie postawą Moskwy. Pojawiła się szansa by dodatkowo podkreślić niechęć Putina do pokoju i dodatkowo włączyć USA w nowy etap presji sankcyjnej - co mogłoby dodatkowo utrudnić przyszłe próby resetu Rosja-USA. Putin zignorował to ultimatum, jednocześnie proponując rozmowy pokojowe, a raczej ich "wznowienie" w Stambule. Rozmowy w Turcji rzeczywiście się toczyły wiosną 2022 roku, kiedy sytuacja Ukrainy była wyjątkowo trudna. Warunki które wtedy próbowała podyktować Rosja są obecnie nie do przyjęcia przez Kijów. Putin to wie, ale próbuje pokazać, że to Ukraina utrudnia drogę do pokoju." - napisał Andrzej Kohut, analityk OSW, który dodaje, że Donald Trump akceptuje zignorowanie europejskiego ultimatum przez Putina i wzywa Ukrainę do przyjęcia rosyjskiej propozycji, ignorując zarówno swojego doradcę generała Kellogga, jak i szczegóły tureckiej inicjatywy pokojowej.
Od siebie dodam kolejną uwagę. Obok ultimatum sankcyjnego zostało przyjęte przez przywódców zachodnich obecnych w Kijowie, zapewnienie o powołaniu Specjalnego Trybunału ds. Zbrodni Agresji przeciwko Ukrainie. Ale nawet poza gwoździem Trumpa do tej trumny, czy sankcje i symbolizm jakże słusznego i potrzebnego sądu nad zbrodniami rosyjskimi, miałoby wystarczyć? Zwłaszcza, że sami nie potrafimy uszczelnić już obowiązujących sankcji, czego przykładem są hasający wesoło po Europie, w tym na naszym Pomorzu, turyści z eksklawy królewieckiej. W obecnej sytuacji, takie traktowanie naszego bezpieczeństwa to aberracja.
Z kolei o polsko-francuskim porozumieniu obronnym napisano i powiedziano dostatecznie dużo, w tym jego wartość ocenili eksperci Defence24 oraz Strategy&Future i warto się z tymi wnioskami zapoznać. Również uważam, że pomijanie w tym świetle relacji z bliższym nam konstruktem obronnym JEF, w skład którego wchodzą obok Wielkiej Brytanii, państwa bałtyckie oraz nordyckie, może być następnym i to bardzo kosztownym błędem.
Na koniec powrócę do cytatu Marszałka, które brzmią dzisiaj jakże żywo. Przyznam przy tym, że nie zajmowałem się od bardzo dawna naszą polityką, poza tym, że wciąż dochodziły do mnie różne odgłosy rodzimego tumultu z mediów narodów byłej I Rzeczpospolitej. Za tydzień zamiast komentarza, w formie luźnego eseju, chcę odnieść się do pewnych istotnych niuansów, pomijanych przy każdych takich okazjach.
Tymczasem za parę dni udamy się w te kilka, czy kilkanaście plemion, do urn wyborczych. Wybierajmy według własnego sumienia i nie oskarżajmy innych za taki czy inny wynik. Wyrażę teraz tylko swoje osobiste zdanie. W tysięczną rocznicę koronacji Bolesława Chrobrego, chcę wierzyć, że kiedyś Rzeczpospolitą będą rządzić politycy nie tylko silni duchowo, ale i doświadczeni wojskowo i dyplomatycznie, odważni na miarę tych, którzy potrafili utrzymać ciężar tej władzy. Jak pisałem w artykule wstępnym, kluczem do tej wiary jest prosta i tylko z pozoru naiwna, maksyma „Pro rege saepe, pro patria semper” – Dla króla często, dla ojczyzny zawsze. Tego życzę również Czytelnikom.