Zdjęcie: Pixabay
06-05-2025 09:45
W popularnej w Polsce opinii, Łukaszenka to "ziemniaczany król", jednak od marca nadchodzą informacje, że Białoruś pod jego rządami zmaga się z poważnym kryzysem ziemniaczanym, który od lutego niepokoi zarówno społeczeństwo, jak i władze reżimu. Mimo zapewnień Ministerstwa Rolnictwa o ustabilizowaniu sytuacji, w wielu sklepach krajowy ziemniak kosztuje więcej niż importowane arbuzy z Iranu, a jego brak na półkach stał się symbolem szerszych problemów systemowych. Łukaszenka już w lutym wyraził zdziwienie: „Okazuje się, że nie mamy ziemniaków?”, a następnie polecił rządowi pilne rozwiązanie kryzysu.
Premier Aleksander Turczyn i przewodniczący Komitetu Kontroli Państwowej Wasilij Gierasimow w pismach przekazanych Łukaszence próbowali wyjaśnić sytuację, jednak ich relacje nie pozostawiają złudzeń - chaos organizacyjny i błędna polityka eksportowa doprowadziły do poważnych braków na rynku wewnętrznym - o czym donosi opozycyjny portal "Zerkalo".
Według danych przedstawionych przez Turczyna, 16 kwietnia w białoruskich magazynach znajdowało się mniej niż 4000 ton ziemniaków, co nie pokrywało nawet połowy zapotrzebowania rynku krajowego szacowanego na około 12 tysięcy ton do końca maja. Przyczyną tak dramatycznej sytuacji jest wzmożony eksport, który stał się dla producentów bardziej opłacalny z powodu różnicy cen pomiędzy Białorusią a Rosją - dysproporcja ta sięgnęła niemal 56%. W 2024 roku Białoruś wyeksportowała rekordowe 285,3 tysiąca ton ziemniaków, co stanowi wzrost o ponad 28% w porównaniu do roku poprzedniego. Premier przyznał: „Daliśmy rolnikom zarobić, ale przeliczyliśmy się z zapasami”.
Choć wprowadzono system licencji eksportowych, nie zdołał on zatrzymać odpływu towaru za granicę. Komitet Kontroli informuje, że tylko między 26 marca a 15 kwietnia odnotowano dziewięć przypadków nielegalnego wywozu ziemniaków do Rosji o łącznej wadze ponad 285 ton. Co więcej, resort handlu mimo ograniczeń nadal wydawał zezwolenia na eksport, a urzędnicy lokalni nie zareagowali wystarczająco wcześnie na narastające braki.
Import również nie zapewnił ulgi - przez pierwsze dwa miesiące 2025 roku sprowadzono jedynie 2,2 tysiąca ton ziemniaków, i to wyłącznie dla produkcji chipsów, co tylko pogłębiło frustrację konsumentów. „W 11% badanych sklepów ziemniaki były całkowicie niedostępne, w 18% sprzedawano tylko myte ziemniaki, które nie podlegają regulacji cenowej. W co trzecim sklepie brakowało kapusty, a w niektórych nie było w ogóle ziemniaków po ustalonych cenach” - relacjonował Gierasimow.
W reakcji na kryzys rząd postanowił czasowo zawiesić wydawanie licencji eksportowych do końca maja oraz podnieść maksymalne ceny hurtowe i detaliczne ziemniaków, aby skłonić producentów do sprzedaży zapasów na rynku krajowym. Wsparciem mają być także przekształcone fundusze stabilizacyjne, które w nowej formule „zamówienia państwowego” mają zachęcić rolników do ich zasilania. Planowane są także preferencyjne kredyty dla producentów i skupujących, budowa i modernizacja przechowalni oraz refinansowanie kosztów ich utrzymania. Turczyn podkreślił: „Uważamy, że proponowane mechanizmy zapewnią rynek wewnętrzny rodzimą produkcją w okresie międzysezonowym bez spekulacyjnych zawirowań”.
Jednak Komitet Kontroli Państwowej pozostaje sceptyczny co do skuteczności obecnych działań rządu, wskazując, że nie realizuje on poleceń Łukaszenki i apeluje o powrót do wcześniejszych propozycji: ścisłej kontroli zapasów, przypisania ich konkretnym odbiorcom oraz cotygodniowego monitoringu dostaw. Pomimo urzędowych zapewnień o podejmowaniu „wszystkich możliwych działań”, faktem pozostaje, że Białoruś - największy dostawca ziemniaków do Rosji w 2024 roku - dziś nie potrafi zapewnić wystarczającej ilości tego podstawowego warzywa swoim własnym obywatelom.