geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Pixabay

Tydzień i rok

Michał Mistewicz

27-12-2022 09:30


Jakie może być podsumowanie mijającego nie tygodnia, ale całego mijającego roku. Zastanawiałem się niedawno, nad pewnym tematem, którego tak nie lubią historycy: przewidywaniem co by było, gdyby Putin nie zdecydował się na pełną eskalację wojny na Ukrainie. Jednak posiadając te informacje, którymi dysponujemy dzisiaj, wiadomo, że takie rozważania są nieistotne. Do wojny dojść musiało, a decyzja zapewne zapadła już w momencie nielegalnego zajęcia Krymu. Jednocześnie dla Putina ta ówczesna łatwa droga do zajęcia półwyspu stała się mentalną pułapką do próby powtórzenia tej samej operacji w większej skali.

Względnym podsumowaniem roku, może być opis stanu naszej przestrzeni po 10 miesiącach trwającej wojny na Ukrainie: wojny, którą Ukraina wygrała po 24 godzinach, jak to pisałem po jej rozpoczęciu. Skreślę tutaj kilka własnych spostrzeżeń, czasem znów oczywistych, ale które w mojej ocenie tylko podkreślają potrzebę wprowadzenia trwałych zmian, nie tylko w relacjach międzypaństwowych.

Jeśli chodzi o nasz kraj, z tym zawsze związane są i będą moje największe obawy. Jak to uwidoczniły ostatnie tygodnie, okazało się, że świadomość udziału w tej wojnie dotarła do szerszych mas społeczeństwa dopiero niedawno. Największą reakcję społeczną nie tyle spowodowały   ofiary tej wojny poniesione w wyniku eksplozji w Przewodowie czy śmierć naszych polskich ochotników walczących na Ukrainie, ale obowiązek uczestniczenia w planowanych ćwiczeniach wojskowych - zresztą, jak wspominałem ostatnio, reakcji społecznej po części stymulowanej przez rosyjskie służby w ramach przeprowadzanej operacji psychologicznej.

Z jednej strony mamy słuszne działania proobronne strony rządowej, która w zaistniałej sytuacji stara się szybko wzmocnić nasze wojsko nowoczesnym uzbrojeniem, a nawet skłoniła się do choć zwiększenia wiedzy obronnej, a także i nie ma co tego ukrywać, morale społeczeństwa, czemu ma służyć akcja "Trenuj z wojskiem" - nawiasem mówiąc: aglomeracja śląska wciąż czeka na swoją kolej i podpowiadam wojsku, że warto tu rozważyć także inne miejsca szkoleń niż tylko jednostki wojskowe. Dodam też, że nadal w kwestii szeroko pojętej Obrony Cywilnej trzeba jeszcze większego nakładu pracy, choć jak to ufam i się domyślam, odpowiednie plany zostaną niedługo wprowadzone w życie.

Natomiast z drugiej strony, mamy inny niepokojący trend społeczny, dotyczący zwłaszcza części młodego pokolenia. Jak się okazało, jest to dość mały odsetek ogółu, jednak nie można pomijać tego typu przejawów niezadowolenia. Tutaj zwrócę uwagę na skalę akurat dobrego trendu napływu ochotników do WOT. Jak poinformował Tomasz Dmitruk, na koniec 2022 roku "terytorialsi" liczą 36 000 żołnierzy. W stosunku do grudnia 2021 roku jest to wzrost o ok. 4000. I jeżeli mówimy o skali, to warto w tym miejscu wspomnieć, że w liczącej 1,3 mln ludności Estonii, z czego niemal 70% to Estończycy, w minionym roku do odpowiednika WOT czyli Ligi Obrony (Kaitsellit) wstąpiło podobnie blisko 4000 ochotników. Powinien to być przyczynek do przemyśleń.

A sytuacja geopolityczna przecież jest taka, że nie chcąc uczestniczyć i to w najlepszym przypadku, jak to pisał kiedyś Stanisław Mackiewicz: w kolejnej pokoleniowej "przymusowej pielgrzymce po Rosji", czas nie patrzeć na własną wygodę, ale zadbać o wspólnotę, jakakolwiek by ona nie była. Przypomnijmy tragiczny polski cytat filmowy, który pada w kultowej komedii: "A o jaką Polskę chcesz walczyć?" pada pytanie, "Jak to o jaką? Polska jest tylko jedna" - odpowiada bohater. Nie w tym rzecz aby skupiać się na patosie, ale na problemie, któremu należy poświęcić chwilę uwagi i piszę to z myślą o obu stronach: o nas jako społeczeństwie, jak i o przedstawicielach władzy.

Przejdźmy zatem na północ. Co należy zaznaczyć na początku: wszystkie państwa bałtyckie dostrzegają znaczenie Polski jako zwornika naszej przestrzeni wolności - wynika to nie tylko z wypowiedzi polityków, ale także dostrzegam w tonie wypowiedzi publicystycznych.
Pierwsze z państw bałtykich, Estonia, z końcem i początkiem nowego roku stoi przed trzema wyzwaniami, które zresztą w części dotyczą także Łotwy. Pierwsze to zbliżające się wybory parlamentarne, które odbędą się 5 marca i związane z tym dość niewygodne politycznie decyzje. Z tego powodu odłożono dyskusję o przedłużeniu służby wojskowej do 18 miesięcy, ale niewątpliwie ten temat powróci. Druga kwestia to wprowadzona reforma językowa do szkół, która będzie, podobnie zresztą jak na Łotwie, pewnym sprawdzianem dla zwłaszcza obecnej w obu krajach licznej mniejszości rosyjskiej.

Trzecim wyzwaniem w kontekście tak toczącej się wojny na Ukrainie, jak i stałym zagrożeniu rosyjskimi prowokacjami, zabezpieczenie bezpieczeństwa. Będzie to toczyć się tak w ramach NATO, poprzez rozwijanie współpracy z USA oraz w ramach JEF, jak i zapewne osobne rozwijanie kooperacji z Finlandią i Szwecją, zwłaszcza w momencie wejścia tych państw do NATO - o ile Turcja wreszcie się zdecyduje. A przypomnijmy, że oprócz ambitnego planu powołania dywizji dochodzi tutaj kwestia pozyskania m.in. wyrzutni HIMARS, a nawet wspomina się o możliwości zakupu czołgów.

Łotwa to osobny temat, gdyż jak się wydaje z dotychczasowych tak artykułów prasowych, jak i poszczególnych analiz - w odróżnieniu od pozostałych państw bałtyckich, powstały tradycyjnie po kilku miesiącach od wyborów nowy rząd Łotwy, będzie stawiał na pierwszym miejscu bezpieczeństwo wewnętrzne, o czym zresztą wspominał kilka dni temu prezydent Levits. Dotyczy to tak wprowadzonych ustaw językowych w edukacji, jak i chęci uspokojenia sytuacji po niedawnym "sprawdzianie lojalności" wobec mniejszości rosyjskojęzycznej, a która dotyczyła reakcji po rozbiórce sowieckich pomników na terenie kraju. Mimo to, na tę chwilę wiele wskazuje, że dla Łotwy problemy z mniejszością rosyjską będą jeszcze się powtarzać, zwłaszcza biorąc pod uwagę "podminowaną" sytuację w wyniku "ustawy pomnikowej", jak i wprost wyrażanej niechęci wobec różnych decyzji władz przez niektóre partie i samorządy, w tym Dyneburga.

Na łotewski plus można zapisać inicjatywę, którą monitorował były już minister obrony Artis Pabriks, a którą warto polecić do rozważenia przez nasze wojsko. Chodzi mi o konsekwentnie toczący się i rozwijany plan ćwiczeń wojskowych we współpracy z administracją lokalną. Od ponad roku, nie ma w zasadzie tygodnia, aby nie pojawiała się zapowiedź ćwiczeń wojskowych na terenie wybranego powiatu lub gminy - we współpracy z samorządem: wojsko ćwiczy razem z cywilną administracją różne scenariusze kryzysowe.  Na wielki plus także można zapisać dostęp do informacji proobronnych oraz szerzej informacji na temat zachowania się ludności cywilnej w razie kryzysu. I tutaj także kamyczek do naszego ogródka.

Litwa w tym pobieżnym przeglądzie sytuacji państw bałtyckich, skupia się z kolei na innych trzech priorytetach. Największa troską władze litewskie otaczają "być albo nie być" niemieckiej brygady na Litwie. I wydawało się, że temat już powoli się zamyka, kiedy ambasador Niemiec na Litwie skracając jego wypowiedź do klasycznego minimum, nakazał Litwinom się uciszyć. I jak można było przypuszczać, niemiecki ordnung (bardziej w optyce Fryderyka Wielkiego niż Marcina Lutra) nie dotarł do litewskiej przestrzeni politycznej i w tej chwili dyskusja wokół obecności niemieckiej brygady na Litwie przypomina - tutaj proszę o wybaczenie za humorystyczne porównanie - podobną dyskusję na jakikolwiek temat w wiosce Galów z serii komiksowej "Asterix i Obelix". W ten sposób ambasador Niemiec chcąc albo nie chcąc, rozpalił żywą dyskusję na nowo, przy okazji uwydatnił różnice polityczne istniejące między rządem a urzędem prezydenta. Efekt, który udało się uzyskać, to dość niepotrzebna dyskusja na poziomie władz, co zapewne Berlin odpowiednio wykorzysta.

Druga sprawa to pilnowanie stosowania sankcji wobec Obwodu Kaliningradzkiego oraz monitorowania tamtejszej sytuacji militarnej. Niewątpliwie ścisły nadzór nad sankcjami przynosi owoce o czym wspominamy co jakiś czas na naszych łamach. A sytuacja, zwłaszcza wokół transportu do i z Obwodu, jest wciąż wielkim problemem dla Rosji. Trzecia kwestia to tak wspieranie Ukrainy na niwie militarnej i humanitarnej, jak i dyplomatycznej. W to także należy wpisać wsparcie dla białoruskiej opozycji demokratycznej, w tym Wspólnego Gabinetu Przejściowego Swietłany Cichanouskiej.

Białoruś zresztą, jak i Ukraina to także osobny wątek, jednak pobieżnie tylko oceniając ostatnie ruchy reżimu Łukaszenki, to obok przyspieszającego dryfu w kierunku nieformalnej aneksji rosyjskiej, głównym kierunkiem władz będzie zabezpieczanie wewnętrzne władzy dyktatora. Będzie to niestety związane z dalszymi prześladowaniami opozycji - w tym miejscu przypomnijmy, że 5 stycznia ma odbyć się proces kierownictwa białoruskiej "Wiasny" z noblistą Alesiem Bialackim na czele. Natomiast przedstawiciele nieco podzielonej białoruskiej opozycji na uchodźstwie, zapewne zostaną po kolei pozbawieni obywatelstwa w myśl przyjętej niedawno ustawy. Co przyniosą następne miesiące, zwłaszcza w obliczu tak toczących się działań wojennych na Ukrainie, jak i zapowiedzianych kolejnych ćwiczeń rosyjsko-białoruskich "Zapad 2023" trudno przewidzieć poza tym, że na linii polsko-białoruskiej wciąż będą zdarzać się prowokacje, pomijając już kwestię granicy, gdyż zakładnikiem wciąż jest polska mniejszość narodowa, w tym uwięziony Andrzej Poczobut, jak i polskie cmentarze i kościoły.

Ukraina krwawi, cierpi, ale walczy - to jakie propozycje planu pokojowego przedstawi prezydent Zełenski będzie zapewne zależało od sytuacji wojennej. Jeżeli zostanie to w jakiś sposób wymuszone przez kraje Zachodu, będzie tylko wstępem do nowej wojny. I to szybciej niż to się nam teraz wydaje.

Na ostatek Mołdawia, która także wymaga osobnego potraktowania. Trzeba zauważyć, że poza Ukrainą, w Mołdawii mamy do czynienia z czymś co młodzież określa jako "combo" problemów. Wojna na Ukrainie wpłynęła w tym państwie na wszystkie w zasadzie sfery życia. To w jaki sposób prezydent Maia Sandu, jak i rząd kierowany przez Natalię Gavrilițę, przechodzą przez kolejne pułapki i prowokacje stawiane przez Kreml, budzi szacunek. Mimo problemów z (tylko najważniejsze): kryzysem energetycznym, gazowym, działalnością wywrotową niektórych partii prorosyjskich, mniejszością Gagauzów, wciąż niedomkniętą sprawą Naddniestrza, walką z korupcją, Mołdawia jednak cały czas toruje sobie drogę do struktur zachodnich. I tutaj, podobnie jak to ma miejsce na Ukrainie, wsparcie Zachodu dla ciągłości przemian w Mołdawii, jest czynnikiem niezbędnym.

Trudno podsumować rok, który dla wielu z nas zajmujących się tematami naszego regionu był rokiem szczególnie trudnym. W mojej własnej ocenie można go porównać do roku 1915 czy 1940: wojna już trwa, jednak wciąż jesteśmy przed zasadniczymi rozstrzygnięciami. Z tej perspektywy najlepszą puentą, a jednocześnie wskazówką dla naszego postępowania w tym Nowym Roku, może być wypowiedź, cytowana kilka dni temu, uwięzionego na Białorusi polskiego dziennikarza i publicysty Andrzeja Poczobuta: "Nie wybieramy czasów, w których przychodzi nam żyć, ale wybieramy, jak w tych czasach żyjemy. Oczywiście nigdy nie myślałem, że historia nagle stanie się taką niebezpieczną kwestią, ale rzeczywistość zawsze nas zaskakuje. Na tym polega jej piękno".
W tym 2023 roku życzmy sobie spokoju ducha - tego sobie i Państwu życzę w ten Nowy Rok.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Redaktor zarządzający: Michał Mistewicz
wykop.pl
Twitter
Facebook
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021