geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Pixabay

Wojna bez końca - część trzecia

Michał Mistewicz

19-04-2022 09:30


Kwestie międzynarodowe to kolejne już bardzo drażliwe i aktualne relacje, które wpływają bezpośrednio na zmianę szal tej geopolitycznej wagi. Jak już kiedyś wspominałem, sojusz Rosji z Chinami ma się całkiem dobrze i w najbliższym czasie raczej nie ma szans na zmianę. A to, że Rosja po raz kolejny wpada w układ wasalny z następną azjatycką potęgą to już rzecz wypływająca też z powtórki układów mocny-słaby: wśród wielu takich przykładów w historii takim układem był przecież tandem Niemcy - Austro-Węgry podczas I wojny światowej.

Jednak patrząc w zwierciadło historii można także wysnuć dalekosiężne wnioski mając w pamięci szczególny uraz Chińczyków do tzw. traktatów nierównoprawnych, czyli całego cyklu podpisanych traktatów od 1842 roku, osłabiających w przeróżny sposób Chiny, na rzecz głównie państw europejskich. Stroną kilku z nich była także carska Rosja, czego Chiny nie zapomniały, by tylko wspomnieć Ussuri, a Chabarowsk, Władywostok i okolice zapewne kiedyś sobie o tych faktach przypomną.

Wracając jednak do aktualnej sytuacji pierwszego z sojuszników Rosji, fundamentem scalającym w tej chwili oba państwa są nie tylko kwestie neoimperialne, a także nienawiść do Zachodu, w domyśle do USA. 

"Lata 2007-2008 charakteryzowały się znaczącym wzrostem sprzedaży chińskich towarów do Rosji, zaś Kreml zainicjował kilka strategicznych projektów dostaw surowców energetycznych do swojego sąsiada. Mowa tutaj o: rurociągu Wschodnia Syberia – Pacyfik, gazociągu Siła Syberii, Zakładzie Przeróbki Gazu Amur, a także o chińskiej współpracy przy projektach naftowych (Rosnieft) i LNG (Novatek). Dynamika wzrostu gospodarczego Chin sprawiła, że kraj ten w 2009 roku stał się największym konsumentem energii na świecie, a sąsiedztwo z krajem posiadającym największe rezerwy paliw kopalnych na świecie poskutkowało nawiązaniem intensywnych relacji handlowych. Już w 2012 roku Chińska Republika Ludowa stała się największym partnerem handlowym Federacji Rosyjskiej, a dwustronne przepływy handlowe osiągnęły 50 miliardów dolarów." - napisał Michał Grzywacz z Instytutu Dyplomacji Gospodarczej.

Według autora, Rosja jest trzecim co do wielkości dostawcą gazu ziemnego do Chin, co przekłada się na 10% chińskiego importu, a podobnie wygląda to na rynku dostaw węgla i ropy naftowej. Co ciekawe, z dalszych porozumień podpisanych między państwami wynika dalsza współpraca na rynku gazowym, przy czym zwraca uwagę coraz większe popadanie Rosji w zależność od chińskiego wykonania: Chiny mają tak wykonywać projekty nowych rurociągów, a także stały się głównym dostawcą technologii i podzespołów do rosyjskiego przemysłu wydobywczego.

"Prawdopodobnie dalszy rozwój relacji chińsko-rosyjskich w sektorze energetycznym w najbliższych latach będzie bardzo ożywiony. Ze względu na międzynarodową izolację gospodarczą Rosji, Chiny stanął się głównym, a w niektórych przypadkach jedynym dostawcą technologii i kapitału dla rosyjskiej energetyki. Jakakolwiek współpraca będzie najprawdopodobniej zdominowana przez Chiny." - wnioskuje autor.

Kolejnymi, tym razem już nieoficjalnymi sojusznikami Rosji, są w Europie Niemcy i Francja. Pomijając już głęboką przeszłość, to czego można było się spodziewać po następczyni niesławnego Schroedera, która swoją polityczną młodość zaczynała w komunistycznej FDJ, a później jako jedyny prywatny artefakt w swoim gabinecie kanclerskim trzymała portret carycy Katarzyny II. Tak niedoceniana w naszym kraju symbolika, ma istotny wpływ na prognozowanie prowadzonej polityki przez polityków państw zachodnich.  A to właśnie "mateczka" Merkel odpowiadała za lwią część niemieckiej współpracy z Rosją, którą nadal, mimo wielu zwodniczych decyzji, w tym tych opublikowanych ostatnio jako "Zeitenwende", czyli świt nowej ery - usiłuje prowadzić jej następca, kanclerz Scholz.

"Uparte dążenie Niemiec do nawiązania stosunków z rosyjskim przywódcą w obliczu jego nieustającej agresji (katalog przewinień obejmuje inwazję na Gruzję, zabójstwa wrogów za granicą i zbrodnie wojenne w Syrii) było niczym innym jak katastrofalną pomyłką, która zapewni Merkel miejsce w panteonie politycznej naiwności obok Neville'a Chamberlaina. Powoli, ale nieuchronnie, do Niemców zaczyna docierać, że miękkie podejście Merkel do Rosji - które sięgnęło zenitu wraz z decyzją z 2015 roku o zezwoleniu na budowę gazociągu Nord Stream 2 pomimo aneksji Krymu przez Rosję i jej roli w wojnie separatystycznej we wschodniej Ukrainie - nie tylko otworzyło Putinowi drzwi do dalszych działań, ale wręcz skutecznie go do nich zachęciło." - napisał niemiecki dziennikarz Matthew Karnitschnig, w sposób oczywisty "wygładzając" prawdziwą i co więcej świadomą rolę Merkel w jakże obfitej współpracy z Putinem.

"Inwazja Rosji na Ukrainę to nie tylko odrzucenie kanclerstwa Merkel, ale także całego pokolenia niemieckich polityków z całego spektrum, zaślepionych nostalgią za Ostpolitik i Wandel durch Handel, polityką odprężenia z lat 70 promowaną przez kanclerza Willy'ego Brandta, która według niemieckiej legendy doprowadziła do zakończenia zimnej wojny. Zbiorowa odpowiedzialność Niemiec sprawia, że łatwiej jest powiedzieć, niż zrobić. W niemieckiej polityce nie ma postaci w stylu Churchilla, która od lat ostrzegałaby przed niebezpieczeństwami związanymi z zaufaniem do Putina. Choć Merkel zasługuje na największą winę za wpadnięcie w pułapkę rosyjskiego przywódcy, to prawda jest taka, że winna jest cała niemiecka klasa polityczna." - już podobne naiwne tłumaczenia kiedyś czytaliśmy i to nieraz.

Jednak wiemy nie od dziś, że prawdziwym rządem gospodarczym Niemiec są wielkie niemieckie korporacje. W innym artykule, ten sam autor wspomina, że za tak głęboką współpracą z Rosją stoi, jakże zaskakująco trywialna - tutaj głęboka ironia - "miłość do pieniądza".

"W sumie na Rosję przypada zaledwie 2,3% niemieckiego handlu. Chociaż w szerszej perspektywie nie jest to dużo, skromne obroty handlowe pomagają wyjaśnić, dlaczego Rosja jest tak atrakcyjna dla niemieckiego biznesu. Dla niemieckiego przemysłu Rosja zawsze stanowiła obietnicę kolejnej wielkiej rzeczy - a Niemcy chcieli być tam pierwsi. Co więcej, silna obecność w Rosji może pewnego dnia otworzyć możliwość stworzenia bezpośrednich połączeń z tym krajem do Chin, urzeczywistniając fantazje o płynnej "euroazjatyckiej" przestrzeni gospodarczej. Po przystąpieniu krajów byłego Układu Warszawskiego do Unii Europejskiej na początku XXI wieku Komitet Wschodni - do którego należy prawie 350 członków, w tym takie firmy jak konglomerat inżynieryjny Siemens, producent chemikaliów BASF i gigant z branży gazów przemysłowych Linde - skoncentrował swoje wysiłki na pomocy niemieckim firmom w wejściu na rynek rosyjski. Ponad 3600 niemieckich firm - od giganta w branży artykułów gospodarstwa domowego Henkla po producentów samochodów BMW i Mercedes - otworzyło swoje sklepy w tym kraju. Według danych Bundesbanku, niemiecki biznes zainwestował w Rosji kapitał o łącznej wartości około 25 miliardów euro. Pomimo zachodnich sankcji wobec Rosji, wiele niemieckich firm dobrze prosperuje. Na przykład BMW odnotowało 10-procentowy wzrost sprzedaży samochodów tylko w zeszłym roku. " - napisał Karnitschnig.

"Pod koniec stycznia komitet zorganizował wirtualne przyjęcie noworoczne z udziałem Manueli Schwesig, premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego, niemieckiego kraju związkowego, na terenie którego znajduje się gazociąg Nord Stream 2. Podziękowała ona komitetowi za nieustępliwe wsparcie w walce z amerykańskimi sankcjami przeciwko projektowi, podkreślając, że "krytyczny dialog i wymiana gospodarcza z Rosją" muszą być kontynuowane. Nadzieje te rozwiały się wraz z inwazją Rosji. Schwesig, niegdyś postrzegana jako materiał na kanclerza z ramienia socjaldemokratów, jest teraz w niektórych kręgach persona non grata. Jej ukochany Nord Stream 2 jest martwy, podobnie jak marzenia niemieckiego przemysłu o budowaniu nowych fortun w Rosji. Z kolei Komitet Wschodni nagle zmienił zdanie. Grupa potępiła inwazję Rosji i w pełni poparła zachodnie sankcje. Na jej stronie internetowej jest teraz morze ukraińskich flag." napisał niemiecki dziennikarz.

To wsparcie dla Rosji, mimo takich gestów wciąż istnieje i istnieć będzie, co wskazuje na przykład już przyjazne nastawienie społeczne do Rosji, w kiedyś części NRD - Saksonii.

"To nie jest przyjemne, ale postawiłbym hipotezę, że nie wszyscy, ale duża część społeczeństwa wyszła w latach przełomu (1990) na ulice dla dobrobytu, a nie dla wartości demokratycznych". - powiedział Michael Nattke obecnie działacz NGO. "Dlatego uważam, że istnieje część społeczeństwa, dla której ten rodzaj autorytarnego porządku jest bardzo znajomy, co widać również w wynikach wyborczych AfD" - dodał Nattke. Karl Schlögel, niemiecki historyk Europy Wschodniej, powiedział, że na postrzeganie Rosji mogą wpływać bardziej prozaiczne wspomnienia. Jego zdaniem, sympatia do wojsk radzieckich stacjonujących we wschodnich Niemczech stała się "podstawą intensywnej nostalgii lub sentymentalizmu". Tak właśnie jest w przypadku Dreschera, 46-latka, który mieszka naprzeciwko starej siedziby KGB w Dreźnie. Jako chłopiec grał w piłkę nożną z radzieckimi żołnierzami. Jako dorosły żałuje, że jego zjednoczony naród zbliżył się do Stanów Zjednoczonych, a oddalił od Rosji. Uważa, że uzbrajanie Ukraińców to błąd, który tylko przedłuży konflikt i zwiększy rozlew krwi." - napisali Isaac Stanley-Becker i Vanessa Guinan-Bank dla WSJ.

Sytuacja we Francji jest dość podobna, ale tutaj mamy do czynienia z sytuacją zrozumiałą na Zachodzie, czyli okresem wyborczym, który jakkolwiek się skończy, nie oznacza wcale szczególnie trwałego zwrotu polityki Paryża względem Moskwy, co można łatwo ocenić porównując dotychczasowe działania obojga przeciwników w wyborach. Wsparcie międzynarodowe wobec działań Rosji nadal istnieje - dotyczy to tak współpracy z Indiami, sojusznikami Rosji w Ameryce Łacińskiej i Południowej, czy także niektórymi krajami Afryki, których rola, zapewne z czasem będzie paradoksalnie rosła.  „Nie powinniśmy bać się siły Rosji, ale potencjalnej słabości Zachodu” – zauważył łotewski minister obrony Artis Pabriks. 

Wracając do tylko pobieżnie zarysowanych problemów w naszym postrzeganiu jakichkolwiek kontaktów z Rosją, wiemy, że mimo jego złożoności, dość łatwo odpowiedzieć, czy jakikolwiek kontakt z Rosją będzie możliwy. W mojej ocenie taki kontakt, uwzględniając rosyjską agresję,na Ukrainie,a także rosyjskie plany wobec pozostałych państw regionu, dość jednoznacznie negują jego sens.

"We mnie słowo "Rosja" - wszystko jedno jaka, carska, republikańska, bolszewicka - budzi tylko wstręt, odrazę, pogardę bardziej niż nienawiść; obojętnie mi jest zupełnie czy istnieje, jak istnieje. Bóg stworzył Rosję na to by była jednym wielkim naturalnym więzieniem, olbrzymim łagrem - i żadne zmiany wewnętrzne nie mogą tego wyroku bożego odwrócić. Nie ma "dobrych" Rosjan, bo w tym kraju nie ma ludzi - są tylko "raby", niewolnicy." - napisał w 1949 roku Wacław Zbyszewski, zapomniany dzisiaj publicysta emigracji niepodległościowej. Były to już lata Zimnej Wojny, jednak swojego zdania Zbyszewski z biegiem lat nie zmienił.

"Rosja jest absolutnym, całkowitym i definitywnym zaprzeczeniem wszelkich wartości, już nie chrześcijańskich, ale po prostu ludzkich: troglodyci byli bliżej nam i naszej skali wartości, niż monstra rosyjskie." - napisał z kolei w 1972 roku. Jest to oczywiście skrajny nurt polskiego spojrzenia na Rosję i Rosjan jako takich. Proszę jednak zauważyć, że jedną z głównych osi sporu między naszymi narodami i państwami od wieków są fundamentalne różnice cywilizacyjne, a więc pojęcie wolności człowieka. Eksperci w tym temacie, wymieniają jeszcze typowy rosyjski relatywizm wartości, bierność, bezwolność, a także zamiłowanie do tyranizowania innych narodów.

"Jest złudzeniem, że można zmienić zachowanie Rosji, bo problemem jest nie tylko Władimir Putin, lecz to, że zdecydowana większość jej populacji jest przesiąknięta imperialistycznym szowinizmem. Próbujemy zmienić zachowanie Rosji od 1991 roku i niemal wszystko, co zrobiliśmy, okazało się kontrproduktywne. Zatem pomysł, że moglibyśmy np. wesprzeć jedną konkretną frakcję w Rosji przeciwko innej, nie ma oparcia w faktach. Tym, co możemy robić jest powstrzymywanie Rosji. " - niedawno powiedział Edward Lucas, brytyjski publicysta. I to kolejny głos na rzecz otrzeźwienia dla naszych i zachodnich entuzjastów typowego rosyjskiego nacjonalisty jakim jest Nawalny.

Pominę teraz może sprawę ostatnich sondaży, które wskazują na 75 procentowe poparcie społeczne dla ataku Rosji na Polskę. Główne osie sporu nie pozwalają na użycie z większym sensem naszej dyplomacji w relacjach dwustronnych, także w dłuższej perspektywie. "Wróg jest ten sam, co wczoraj, co przed wiekami, co za czasów jagiellońskich. [...] To azjatycka Moskwa dusi polski naród za gardło. A że przy tym zamierzonym morderstwie posługuje się wyhodowanym przez siebie krajowym bolszewizmem, [...] to tylko kwestia techniki." - napisał w ciemnych dniach 1981 roku, Józef Łobodowski, polski poeta i publicysta, który odegrał znaczącą rolę w budowaniu powojennego dialogu polsko-ukraińskiego.

Parafrazując teraz tytuł książki Marka Budzisza "Wszystko jest wojną", to co nas czeka w relacjach z Rosją to nieustająca wojna, tak jej groźba fizyczna, jak i konflikt w sferze społeczeństw i umysłów. Ta wojna bez końca, będzie toczyła się zwłaszcza w tej przestrzeni przewagi pojęć prawa międzynarodowego, jak i pojęć filozoficznych oraz tej codziennej rywalizacji społeczeństw. Dla kremlowskiej Rosji, Polska jest przeszkodą na jej drodze ku żywotnym interesom politycznym i gospodarczym, ale także społecznym. I trwale będzie dążyła do usunięcia tej przeszkody, w ten czy inny sposób.

"Talleyrand zawsze był zdania, że dopuszczając do rozbiorów Polski Francja ancien regime'u  popełniła ciężki błąd. Opinia ta nie wypływała z żadnego sentymentu, w rozbiorach tych widział po prostu niebezpieczeństwo: tradycyjna równowaga w Europie została zachwiana ze szkodą dla Francji, która jako jedyne z wielkich mocarstw nie powiększyła swego terytorium. Poza tym patrzył z niepokojem, jak Rosja przesunęła się ku centrum Europy. Tego na pewno obawiał się najbardziej." - napisał w biografii francuskiego polityka i dyplomaty Napoleona, Talleyranda, Jean Orieux. Z takiego podejścia do postrzegania współczesności, zawsze warto zdawać sobie sprawę.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Redaktor zarządzający: Michał Mistewicz
wykop.pl
Twitter
Facebook
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021