Zdjęcie: Pixabay
29-04-2025 08:09
Litewski rząd ostrożnie podchodzi do propozycji Białorusi dotyczącej wznowienia pasażerskiego ruchu kolejowego pomiędzy oboma krajami. Premier Gintautas Paluckas w poniedziałkowej wypowiedzi dla dziennikarzy podkreślił, że decyzja w tej sprawie nie zapadnie szybko, gdyż „propozycja jest rozpatrywana w kontekście wszystkich sankcji, wojny w Ukrainie oraz stosunków Unii Europejskiej z Rosją”. Szef litewskiego rządu zaznaczył, że sprawa wymaga szerokich konsultacji międzyresortowych i głębokiej analizy politycznej.
Propozycja przywrócenia połączeń kolejowych została przesłana za pośrednictwem Organizacji Współpracy Kolei (OSŻD) z siedzibą w Warszawie. Białoruska Kolej potwierdziła, że zwróciła się z podobnym wnioskiem także do Polski i Łotwy. Oferta dotyczyła wznowienia bezpośrednich pasażerskich przewozów kolejowych, które zostały zawieszone w 2020 roku w związku z pandemią, jednak później nie zostały przywrócone już z powodów politycznych.
Lukas Paškevičius, przedstawiciel litewskiego ministra transportu, wyjaśnił, że obecnie oczekiwane są opinie kluczowych instytucji państwowych - Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego. „To proces roboczy. Gdy wpływa oficjalna propozycja, jest ona konsultowana z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, które odpowiada za kwestie sankcji, a końcową decyzję podejmuje rząd” - zaznaczył premier Paluckas.
O tym czym jest motywowane takie działanie białoruskiego przewoźnika tłumaczył kilka dni temu Artiom Szrajbman, niezależny politolog białoruski. "Wydaje mi się, że składają taką propozycję, bo wiedzą, że odpowiedzi nie będzie albo będzie ona negatywna. Po co? Żeby na tym kontraście pokazać, kto jest za podróżowaniem i otwartością, a kto za sankcjami i zamykaniem granic. Jeśli spojrzeć na krótkie komunikaty prasowe białoruskiej służby celnej czy Komitetu Straży Granicznej, zawsze winna jest tamta strona. To samo dzieje się na wyższym szczeblu - kiedy w zeszłym roku nasz MSZ w odpowiedzi na jeden z pakietów sankcji europejskich wprowadził ruch bezwizowy, był to dość silny ruch. W tym sensie, że: widzicie, wy się od nas odgradzacie (wtedy były zakazy przemieszczania żywności, towarów konsumpcyjnych), a my w tym czasie odpowiadamy: „A my was wpuścimy bez wiz”.
Sądzę, że propozycja uruchomienia pociągów na Zachodzie przejdzie raczej niezauważona, ale widzę w niej tę samą logikę: my jesteśmy za otwartością, a wy - za żelazną kurtyną. Oczywiście ignoruje się przy tym pierwotne przyczyny zamknięcia granicy, kryzys migracyjny i tak dalej. Ale myślę, że na wielu ludzi wewnątrz Białorusi to może działać. W tym także na tych mentalnie skierowanych ku Europie, którzy teraz spędzają dziesiątki godzin w kolejkach, miesiącami nie mogą dostać wizy albo płacą za to ogromne pieniądze. Takie oświadczenia, rozdmuchane zarówno przez propagandę, jak i niezależne białoruskie media, przy całkowitej ciszy z drugiej strony, tworzą wrażenie, że tylko Zachód jest zainteresowany utrzymaniem żelaznej kurtyny." - tłumaczył politolog.