Zdjęcie: Pixabay
17-07-2025 08:12
Niestety, ale w momencie kiedy w Lublinie odbywało się spotkanie szefów dyplomacji Trójkąta Lubelskiego, ukraińska Rada Najwyższa, przyjęła kontrowersyjny zapis prawny, który może wywołać określone skutki dla dalszych stosunków polsko-ukraińskich. Ukraiński parlament oficjalnie uznał przymusowe wysiedlenia ludności ukraińskiej z terenów dzisiejszej Polski w latach 1944–1951, w tym w ramach operacji „Wisła”, za akt deportacji.
Decyzja ta dotyczy przede wszystkim rdzennych mieszkańców ziem takich jak Łemkowszczyzna, Chełmszczyzna, Podlasie, Lubelskie, Ziemia Chełmska. Nowelizacja ustawy, za którą głosowało 284 deputowanych, rozszerza definicję deportacji o przymusowe przesiedlenia Ukraińców z terytorium Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. W dokumentacji towarzyszącej ustawie podkreślono, że masowe wysiedlenia miały miejsce w wyniku umów między władzami ZSRR a PRL z września 1944 i lutego 1951 roku, w efekcie czego swoje domy opuściło ponad 700 tysięcy osób. Można to odczytywać jako formę odpowiedzi na przyjętą przez Sejm w dniu 4 czerwca ustawę o Narodowym Dniu Pamięci o Polakach – Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej.
Nowe prawo przewiduje możliwość rekompensaty za doznane szkody moralne i materialne – w formie corocznej, jednorazowej pomocy finansowej – oraz przyznanie zniżek i bezpłatnych przejazdów środkami transportu publicznego. „Deportacje z lat 1944–1951 są tragicznym skutkiem II wojny światowej, dokonanym przez komunistyczne reżimy totalitarne Związku Radzieckiego i Polski” – podkreślono w uzasadnieniu ustawy. Celem aktu prawnego jest przywrócenie sprawiedliwości społecznej przez uznanie wysiedleń Ukraińców z PRL za deportacje.
Tymczasem polska minister edukacji Barbara Nowacka w liście do swojego ukraińskiego odpowiednika wyraziła zaniepokojenie treściami w ukraińskich podręcznikach do historii, odnosząc się zwłaszcza do podręcznika dla 10 klasy z 2023 roku. W jednym z fragmentów, na który powołuje się minister Nowacka, napisano, że „eskalacja polsko-ukraińskiego konfliktu w czasie II wojny światowej była wynikiem masowych mordów na Ukraińcach dokonanych przez Armię Krajową”, w wyniku których zginęli mieszkańcy Chełmszczyzny, Podlasia, Galicji i Wołynia.
Nowacka zaapelowała o rewizję podręczników i przygotowanie nowych materiałów, które „odpowiadałyby aktualnemu stanowi relacji polsko-ukraińskich”, oraz zaproponowała opracowanie wspólnego podręcznika historycznego w ramach dwustronnej komisji ekspertów. Konflikt pamięci o wydarzeniach na Wołyniu z lat 1941–1943, określanych w Polsce mianem „Rzezi Wołyńskiej”, a na Ukrainie „tragedią wołyńską”, od dawna pozostaje punktem spornym w relacjach obu państw. W Warszawie pojawiały się głosy, że uregulowanie tych kwestii będzie koniecznym warunkiem dla członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej.
Ukraińskie media twierdzą, że ostatnie miesiące przyniosły przełom gdyż oba kraje uzgodniły wznowienie ekshumacji polskich ofiar na terytorium Ukrainy, po raz pierwszy od wielu lat. Jednak ten proces - o czym owe media, na tę chwilę milczą - nie postępuje naprzód. Jakkolwiek, warto zauważyć, że dalsza eskalacja w temacie historii, znów doprowadzi nie tylko do zatrzymania rozpoczętych procesów, ale może mieć inne, dużo gorsze skutki. W obliczu tych napięć nie wystarczą uśmiechy i wspólne zdjęcia polityków, lecz rzeczowe rozmowy i ustalenia. Ten historyczny klincz, w którym znalazły się władze obu krajów, nadal trwa i jego końca nie widać, przy czym nadal niezrozumiały jest opór Kijowa wobec oczywistych faktów. Dlatego w naszej obywatelskiej opinii, właśnie format Trójkąta Lubelskiego byłby w tej kwestii dobrą płaszczyzną do przeprowadzenia takich ozmów.