geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Pixabay

Podobieństwa

Michał Mistewicz

29-07-2025 09:30


Mimo wakacyjnego otoczenia, postęp wydarzeń wcale nie zwalnia. Wprost przeciwnie, przypomina o konsekwencjach i ciągach historii. W ciągu minionych trzech miesięcy mieliśmy już trzy, trwające po kilka dni, starcia zbrojne, przez niektórych określanych jako proxy-war czyli wojna zastępcze. Określenia minionej dawno epoki, gdzie wojna nie była nazywana wojną. Tak więc maj zaczął się od starć Indii z Pakistanem - czerwiec to 12 dniowa rakietowo-bombowa wojna Izraela z Iranem - a kończący się właśnie lipiec przyniósł kilkudniowe walki Kambodży z Tajlandią. Ten ostatni spór, jest tym bardziej zaskakujący, że ostatnia wymiana ciosów w postaci ognia artyleryjskiego, miały tam miejsce ostatnio w 2011 roku. Co więc się stało?

W październiku 1912 roku wybuchła I wojna bałkańska, jedna z najbardziej niedocenianych wojen przez historiografię europejską. Na miarę minionego wieku również starcie dość szybkie, bo trwające kilka miesięcy, a które przyniosło nie tylko utratę przez Turcję resztek terytoriów europejskich. Te ostatnie skurczyły się do okolic Stambułu, a po małej korekcie rok później, w wyniku następnej szybkiej II wojny bałkańskiej, ustaliły praktycznie dzisiejszą zachodnią granicę tego kraju.

Ale umykające wielu znaczenie tej wojny, które zapewne też byłoby wówczas nazwane "proxy-war" Rosji z Austro-Węgrami, pokazało coś jeszcze. Udowodniło, że Imperium Osmańskie było niezdolne do nowoczesnej wojny, zwłaszcza wobec opartych na szybkiej mobilizacji, dobrze dowodzonych armii narodowych. A użycie połączenia nowoczesnej artylerii, karabinów maszynowych i zasieków, było - znacznie wyraźniej niż w 1905 roku - ponurym preludium masakr mas żołnierskich, zwłaszcza na froncie zachodnim I wojny światowej.

Dodam tutaj też fakt, że na podstawie tych szybkich wojen, armie głównych przeciwników w Europie wyciągnęły błędne wnioski. Niemieccy żołnierze, którzy wsiadali do wagonów w tych ostatnich dniach lipca 1914 roku, pisali kredą słowa "za trzy tygodnie w Paryżu". Ani za trzy, ani za sześć, ani na Boże Narodzenie, ani nawet za cztery lata. Owszem, w ocenie następstw tego dziejowego łańcuszka, ten pociąg dojechał dopiero w czerwcu 1940 roku, lecz maszynistą był już kto inny.

Wracając do współczesności, to że dojdzie do następnego testu litewskiego systemu obrony powietrznej było tylko kwestią czasu. Przypomnijmy: 10 lipca tuż nad granicą Litwy z Białorusią spadł nieuzbrojony "wabik" Szaheda, wywołując przy tym nie tylko ewakuację najważniejszych polityków do schronu, ale również kilkutygodniowe dyskusje polityczne. Dyskusje, które niewiele wniosły. Wczorajszy incydent z kolejnym dronem to już ostateczne ostrzeżenie. Choć już zapewne nikt nie pamięta o rozbiciu rosyjskiego drona koło łotewskiej Rzeżycy we wrześniu 2024 roku, które ujawniło podobne problemy, co obecnie na Litwie.

Minister obrony narodowej Dovilė Šakalienė zapowiedziała wprowadzenie zamykanie korytarzy lotniczych, co umożliwi łatwiejszą neutralizację dronów, natomiast wojsko zapowiada rozstawienie środków obrony przeciwlotniczej. Czy to wystarczy? Już od lat mamy do czynienia z nasileniem napływu dronów i balonów przemytniczych na Litwę, które w mojej ocenie, mają de facto to samo zadanie co nasyłanie nielegalnych migrantów na granicę. I znów warto zauważyć, że ten proceder trwa już czwarty rok. Od czterech lat białoruskie i rosyjskie samoloty przywożą setki migrantów. A co dzieje się na innych granicach UE?

Nowoczesna wojna to nie tylko drony czy ataki coraz bardziej agresywnych migrantów. "Sieć „Pravda” to rozległa sieć rosyjskich portali internetowych szerzących propagandę i dezinformację. Według danych think tanku „DFRLab” obejmuje ona co najmniej 140 stron internetowych i działa w ponad 80 krajach. Operacja ta, znana również jako „Portal Kombat”, rozpoczęła się w 2014 roku, kiedy Rosja nielegalnie anektowała Krym. Działalność sieci znacznie się rozszerzyła w 2022 roku, po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, gdy zaczęły pojawiać się portale z domeną „Pravda”. Jak wynika z danych zebranych przez fińską firmę „CheckFirst”, w ramach sieci „Pravda” opublikowano już ponad pięć milionów artykułów.(...)  Cztery organizacje zajmujące się weryfikacją faktów z krajów nordyckich („Faktabaari”, „TjekDet”, „Faktisk” i „Källkritikbyrån”), we współpracy z Nordyckim Centrum Monitoringu Mediów Cyfrowych i Dezinformacji (NORDIS), przeprowadziły w tym roku testy chatbotów AI w językach fińskim, szwedzkim, duńskim i norweskim, aby sprawdzić, czy ich odpowiedzi zawierają rosyjską dezinformację.(...) Z kolei „ChatGPT” odpowiedział, że dostępne informacje są sprzeczne. Pokazuje to, że narzędziom AI wciąż brakuje zdolności do skutecznego porównywania wiarygodności źródeł i określania, którym z nich można zaufać." - czytamy w mediach łotewskich.

Dezinformacja, napływ migrantów, a może coś jeszcze? Też z zakresu cyberbezpieczeństwa warto odnotować z kolei sukces białoruskich "Cyberpartyzantów" w postaci wyczyszczenia serwerów "Aerofłotu". Efektem bezpośrednim są kolejne zakłócenia rosyjskiego ruchu lotniczego, a pośrednim jest dodatkowy i powiększający się spadek liczby turystów w eksklawie królewieckiej. I tym samym, coraz mniejsze wpływy do budżetu odizolowanego przyczółka Putina. Dzieje się to w momencie, gdy ten układ naczyń połączonych ma coraz większe znaczenie dla bezpieczeństwa.

"Europa musi przygotować się na nową fazę eskalacji konfliktu z Rosją w regionie bałtyckim – mówi w wywiadzie dla DW kmdr. Helge Adrians z berlińskiego  think-tanku SWP. Adrians spodziewa się znacznego wzrostu liczby przypadków „eskortowania rosyjskich tankowców z floty cieni przez rosyjską marynarkę wojenną przez Morze Północne i Bałtyckie”. Jego zdaniem, kolejny poziom eskalacji konfliktu z Rosją w regionie bałtyckim „nastąpi niebawem”. Jako bezpośrednie przyczyny Adrians wskazuje z jednej strony najnowszy, 18 pakiet sankcji UE, wymierzony w eksport rosyjskiego gazu i ropy, z drugiej zaś – fakt, że Rosja nadal rozbudowuje swoje zdolności militarne w regionie Morza Bałtyckiego, w tym na jeziorze Ładoga w pobliżu Petersburga." - taka opinia rozbrzmiewa nad Dźwiną.

"Władze Estonii ostrzegają przed nasilającymi się zakłóceniami sygnału GPS, które są efektem działania nowego nadajnika zakłócającego po rosyjskiej stronie granicy, i apelują o unikanie używania dronów w rejonie Narwy oraz nad Zatoką Narewską." - ostrzegają tymczasem Estończycy.

"Jeśli Rosja kiedykolwiek zaatakuje kraj NATO, możecie być pewni, że Królewiec i cały rosyjski potencjał tam zgromadzony zostaną zniszczone w ciągu pierwszych godzin. Dlatego bardzo się ucieszyłem, słysząc od generała Donahue taką szczerą wypowiedź: czy to siły lądowe, czy różne inne środki i zasoby – musimy zapewnić neutralizację tej rosyjskiej eksklawy nad Morzem Bałtyckim. To prawdziwa słabość Rosjan. I dlatego oni muszą to brać pod uwagę – to jest właśnie część strategii odstraszania. Wiecie, kiedy mówimy Rosjanom, co możemy zrobić i co jesteśmy gotowi zrobić w przypadku podjęcia przez nich fatalnej decyzji, na przykład inwazji na kraj NATO – wtedy mówimy jasno: stracicie, na przykład, Królewiec. Rosjanie nie mogą mieć złudzeń co do tego, co – według nich – zrobimy lub nie zrobimy. Właśnie dlatego byliśmy tak skuteczni przez 40 lat zimnej wojny – ponieważ jasno pokazywaliśmy, czym dysponujemy i na co jesteśmy gotowi. I dokładnie to robi generał Donahue. Uważam, że to było absolutnie słuszne." - powiedział w wywiadzie gen. Ben Hodges, często cytowany ekspert bezpieczeństwa. Oczywiście całość podejścia armii USA wywołały klasyczną rosyjską eskalację propagandową. A na zakończenie tego wątku dodam jeszcze wznowienie wieści dla stałych Czytelników: "Silmar Spirit" znów płynie na zachód, na razie do portu Akaba.

I znów ta odcienie współczesnej wojny nie obejmują wszystkiego. Wolta ukraińskiego prezydenta w kwestii ponownego uzależnienia  instytucji antykorupcyjnych, została powstrzymana głosami ruchów obywatelskich. Dyrektor OSW, Wojciech Konończuk, mówił że ta całkowicie chybiona decyzja Zełenskiego zakończyła dobre relacje społeczeństwa z władzami kraju. I rzeczywiście, jak wynika z przebiegu protestów, ale również dochodzi z mediów, coś pękło w tym niepisanym porozumieniu. Głównym strażnikiem wartości obywatelskich znów okazało się środowisko "Ukraińskiej Prawdy", której los założyciela, Heorhija Gongadze, jest memento trwającej choroby władz naszego sąsiada.

I co ciekawe, również w tych dniach, na Litwie, podobne kłopoty przeżywał premier Gintautas Paluckas. I tu warto zauważyć nie tylko zbieżność czasową i podobieństwa obu spraw. Bo tym co zastanawia, jest to, że w obu przypadkach, władze robią sobie krzywdę same, w czasie kiedy nadal trwa kryzys bezpieczeństwa. O ile na Litwie, jak można przypuszczać, przyszłość premiera zostanie wyjaśniona dość szybko, to ukraiński przypadek zapowiada się na dłuższą historię. A to też oznacza, że nie tylko europejskie sny Ukraińców są pod coraz większym znakiem zapytania.

Ten płynący nurt dziejów Heraklita, przynosi nam zmiany, na które wielu z nas wciąż nie jest gotowych. Może tym bardziej warto docenić to co mamy. Kilka narodów byłej I Rzeczpospolitej nie ma takich wolności, jakimi dysponujemy. Przy czym wspólne podobieństwa powinny nas łączyć w chęci wspólnej obrony tego co osiągnęliśmy. Myślę, że warto o tym pamiętać.


opr. wł.
Wirtualna kawa za pomocą portalu suppi.pl:

Bardzo dziękujemy za kolejne wpłaty! Już tylko 710 zł brakuje do naszej opłaty rocznej za serwer. Lista darczyńców. Jednocześnie nadal szukamy potencjalnych inwestorów naszego projektu, który wykracza daleko poza branżę medialną. Zapraszamy do kontaktu.

Informacje

Media społecznościowe:
Twitter
Facebook
Youtube
Spotify
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024