Zdjęcie: Pixabay
15-05-2025 10:13
Władze reżimu Łukaszenki na Białorusi intensyfikują działania zmierzające do rozszerzenia swojej jurysdykcji poza granice kraju. Minister sprawiedliwości Jewgienij Kowalenko zapowiedział podpisanie umów ekstradycyjnych z dziewięcioma państwami – m.in. Wenezuelą, Zimbabwe, Nigerią, Brazylią, Kambodżą i Nikaraguą – tłumacząc to rozwojem współpracy handlowej i dyplomatycznej. Białoruska strona zakończyła już wszystkie procedury z RPA, Koreą (prawdopodobnie Północną) oraz Sri Lanką, a także podpisała ratyfikowaną właśnie umowę z Pakistanem, który zgodził się wydawać osoby oskarżane przez Mińsk o przestępstwa zagrożone karą więzienia powyżej roku.
Ta informacja jest ważna również dla obywateli polskich, którzy znajdują się na liście poszukiwanych z powodów politycznych na Białorusi, a chcących wyjechać do krajów, z którymi Białoruś ma umowy ekstradycyjne. Przypomnijmy, że reżim Łukaszenki nadużywa instrumentów prawa międzynarodowego, takich jak "czerwone noty" Interpolu, do ścigania swoich przeciwników politycznych. Rzecznik Praw Obywatelskich RP zwrócił uwagę na wykorzystywanie przez Białoruś tych mechanizmów do prób sprowadzania opozycjonistów na swoje terytorium.
Równolegle państwo pogłębia nadzór wewnętrzny. W parlamencie trwają prace nad ustawą wprowadzającą całodobowy dostęp służb do centralnej bazy danych przesyłek pocztowych, którą ma prowadzić „Belpoczta”. W bazie tej mają się znaleźć m.in. dane nadawców i odbiorców. Władze twierdzą, że system posłuży ochronie bezpieczeństwa narodowego, lecz faktycznie pozwoli służbom śledzić obywateli w czasie rzeczywistym i przechowywać dane przez pięć lat. „Rozszerza się krąg podmiotów uprawnionych do całodobowego dostępu – również tych, które nie prowadzą działań operacyjnych, ale mogą zgodnie z przepisami pozyskiwać informacje z państwowych baz danych” – oświadczył parlament.
W kontekście walki z bezrobociem państwo sięga po metody przymusu. Rząd planuje do 2029 roku stworzyć warunki, które „zmotywują obywateli do aktywności zawodowej” i „radykalnie ograniczą liczbę osób niezaangażowanych w gospodarkę”. Osoby niepracujące już teraz płacą kilkakrotnie wyższe stawki za ogrzewanie i wodę, a władze rozważają ograniczenie im dostępu do bezpłatnej opieki zdrowotnej. Policja prowadzi naloty na adresy „niezatrudnionych”, szczególnie tych, którzy byli wcześniej karani lub figurują w policyjnych rejestrach. Minister spraw wewnętrznych Iwan Kubrakow chwalił się, że po tych działaniach wzrosła liczba zgłoszeń do urzędów pracy.
Władza podejmuje też kroki, by wzmocnić kontrolę nad rynkiem pracy. Proponowane zmiany w prawie dotyczącym syndyków - których sądy gospodarcze powołują w przypadku niewypłacalności lub upadłości przedsiębiorstw - mają wykluczyć z zawodu osoby ukarane za udział w protestach lub oskarżone o inne naruszenia polityczne. „Na rynku powinni pozostać tylko kwalifikowani specjaliści, lojalni wobec instytucji państwowych i ustroju konstytucyjnego” – głosi uzasadnienie projektu. Nowe przepisy przewidują również, że osoba objęta śledztwem, procesem lub nawet jedynie ostrzeżeniem administracyjnym za naruszenie porządku publicznego nie będzie mogła pełnić funkcji syndyka.
W planach na lata 2026–2029 znalazło się również aktywne pozyskiwanie wykwalifikowanej siły roboczej z zagranicy. Działania w tym zakresie mają być dostosowane do potrzeb rynku i prowadzone przez sześć ministerstw, a także władze regionalne i miejskie. Państwo dąży do zwiększenia kontroli nad każdym aspektem życia obywateli – od tego, gdzie pracują, po to, co wysyłają pocztą.