Zdjęcie: Pixabay
25-04-2025 08:15
Zgodnie z przypuszczeniami oraz wcześniejszymi sygnałami, prezydent Estonii Alar Karis odmówił wczoraj podpisania nowelizacji ustawy o kościołach i związkach wyznaniowych przyjętej 9 kwietnia 2025 roku przez Riigikogu, uznając, że jej obecna treść narusza konstytucję. Zdaniem głowy państwa, przepisy sformułowano zbyt ogólnikowo i niejednoznacznie, co – jak podkreślił – "ma odstraszający wpływ nieprzystający do demokratycznego społeczeństwa".
„Nie chodzi o brak narzędzi prawnych, lecz o ich użycie” – zaznaczył Karis, wskazując na istniejące przepisy dotyczące przestępstw przeciwko państwu, jak np. zdrada stanu czy pomoc w szerzeniu dezinformacji. Podkreślił, że ograniczenia wobec wolności religii i zrzeszania mogą mieć miejsce tylko wtedy, gdy są konieczne, proporcjonalne i jasno określone. „Konstytucja wymaga stosowania środków bardziej precyzyjnych i ukierunkowanych – a nie ogólnych zakazów, które mogą objąć zbyt szerokie spektrum podmiotów”.
Głównym problemem – jak doprecyzował prezydencki doradca prawny Hent Kalmo – była niejasność pojęcia „kierowanie się”, które może obejmować zarówno relacje ekonomiczne, umowne, jak i czysto ideologiczne czy kanoniczne. „Jeśli ustawa mówi, że wystarczy sama inspiracja zagraniczną organizacją – bez potrzeby wykazywania faktycznych powiązań – to mówimy o zakazie, który może prowadzić do arbitralnych decyzji administracyjnych i długotrwałych sporów sądowych”.
Nowelizacja uderzała bezpośrednio w Estoński Chrześcijański Kościół Prawosławny (EKÕK), będący wciąż kanonicznie podporządkowany Moskwie. Sam kościół wyraził wdzięczność prezydentowi za odmowę podpisania ustawy, uznając to za „potwierdzenie słuszności obranej drogi” i zapewnił o swojej lojalności wobec państwa estońskiego. „Zawsze opowiadaliśmy się za konstruktywnym dialogiem z władzami, opartym na szacunku i zasadach demokratycznych” – oświadczył EKÕK. Jednocześnie kościół bronił swojego związku z patriarchatem moskiewskim, twierdząc, że relacja ta nie stanowi zagrożenia dla estońskiego bezpieczeństwa. Słowa uznania skierowano również do duchowieństwa i wiernych za „cierpliwość i niezłomną wiarę w prawdę”.
Z drugiej strony, minister spraw wewnętrznych Igor Taro utrzymał twarde stanowisko: „Państwa nieprzyjazne Estonii nie mogą kierować organizacjami działającymi na naszym terytorium”. Wskazał, że problem zależności niektórych wspólnot religijnych – zwłaszcza tych związanych z Moskwą – pozostaje aktualny. Taro podkreślił, że Estonia musi bronić porządku konstytucyjnego i bezpieczeństwa mieszkańców, a wpływ zewnętrzny, szczególnie z kraju, który prowadzi wojnę i wspiera agresję, jak Rosja, jest niedopuszczalny. „Musimy znaleźć rozwiązanie, które pozwoli estońskim wiernym praktykować wiarę bez wpływu struktur wspierających przemoc lub wrogość” – stwierdził.
Choć ustawa wraca teraz do Riigikogu, minister spraw wewnętrznych zapewnił, że kwestia zagrożeń płynących z wpływów obcych na kościoły nie znika z agendy. Podobnie były minister oraz obecny przewodniczący socjaldemokratów Lauri Läänemets zauważył, że "oceny służb się nie zmieniły", a większość parlamentarna wciąż widzi potrzebę regulacji w tej sferze. Zgodnie z estońskim prawem, parlament może ponownie przyjąć ustawę – z poprawkami lub bez – a prezydent może ją wówczas ogłosić lub skierować do Sądu Najwyższego. Jak na razie jednak, stanowisko Karisa wskazuje, że prawo musi być bardziej precyzyjne, by nie naruszało konstytucyjnych gwarancji wolności wyznania i zrzeszania.
"Według danych estońskiego urzędu statystycznego z 2021 roku w Estonii było 181 770 wyznawców prawosławia należących do dwóch kościołów - podległego Moskwie ok 150 tys i poniżej 30 tys. podlegającego pod Konstantynopol (szacunki). Statystyczny obraz wyznawcy prawosławia w Estonii to kobieta po 50tce mieszkająca w dużym mieście. Spośród wspomnianych 181 tys. wiernych aż 21 tys deklaruję narodowość estońską. Prawosławie jest również religią starzejących się, jedynie 16 tys wiernych jest poniżej 30 roku życia. " - napisał Bartosz Chmielewski, analityk OSW.