Zdjęcie: Pixabay
01-12-2025 08:40
W estońskim parlamencie trwają prace nad szerokim pakietem zmian w ustawie o języku, który zakłada m.in. podwyższenie kar za niespełnianie wymogów dotyczących znajomości języka estońskiego oraz rezygnację z rosyjskiego dubbingu w kinach. Rządząca koalicja i Ministerstwo Edukacji przekonują, że projekt wzmocni pozycję języka państwowego, natomiast część opozycji oraz samorządy z regionów o przewadze ludności rosyjskojęzycznej oceniają go jako zbyt restrykcyjny.
Najbardziej dyskutowaną zmianą jest zwiększenie maksymalnych grzywien: do 1280 euro dla osób fizycznych i niemal 10 tys. euro dla firm. Resort edukacji podkreśla, że sankcje mają dotyczyć jedynie tych, którzy mimo upomnień i dodatkowego czasu nie podejmują żadnych działań w kierunku opanowania języka. Według przedstawicielki ministerstwa Kätlin Kõverik system ma działać stopniowo i nie uderzać w osoby, które podejmą naukę języka.
Innego zdania jest opozycyjna Partia Centrum. Jej politycy argumentują, że rząd przerzuca na obywateli odpowiedzialność za brak efektów wieloletnich programów nauczania estońskiego wśród rosyjskojęzycznych mieszkańców. Lokalni politycy utrzymują, że państwo „idzie drogą kija”, zamiast inwestować w skuteczniejsze wsparcie edukacyjne.
Koalicja odpowiada, że dotychczasowe działania nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Posłanka Partii Reform Margit Sutrop wskazuje, że mimo wielomilionowych nakładów poziom znajomości estońskiego w sektorze usług nie poprawił się znacząco, a problem stał się szczególnie widoczny w ostatnich latach.
Zmiany mają objąć również sektor kinowy. Projekt przewiduje zakaz dubbingu na język rosyjski z wyjątkiem filmów dla dzieci i rodzinnych. Ministerstwo argumentuje, że widzowie i tak przychodzą do kina dla atmosfery, a oglądanie filmów w oryginale sprzyja zarówno nauce estońskiego, jak i angielskiego. W kinach obawiają się jednak spadku frekwencji, zwłaszcza tam, gdzie większość widowni wybierała dotąd seanse z rosyjskim dubbingiem.
Szczególnie duże napięcie proponowane zmiany wywołały w Narwie, mieście o przygranicznym charakterze i zdecydowanej przewadze ludności rosyjskojęzycznej. Lokalne władze i przedsiębiorcy ostrzegają, że nowe przepisy mogą doprowadzić do zamykania sklepów i pogorszenia dostępności usług. Mieszkanki miasta, w tym pracownice salonów kosmetycznych i małych sklepów, zwracają uwagę, że w ich codziennej pracy kontakt z klientem mówiącym po estońsku zdarza się rzadko, co sprawia, że spełnienie nowych wymogów będzie dla wielu osób bardzo trudne.
Samorząd Narwy apeluje do parlamentarzystów o realistyczne podejście do sytuacji regionu. Burmistrz Katri Raik obawia się wzrostu napięć społecznych i przypomina, że starszym pracownikom, zwłaszcza w branży usługowej, trudno będzie szybko dostosować się do nowych reguł. Projekt zmian trafi wkrótce do drugiego, a następnie finalnego czytania. Jeśli uzyska poparcie większości w Riigikogu, nowe zasady mają wejść w życie latem 2026 roku i mogą dotknąć także inne gminy w przygranicznym regionie Virumaa Wschodnia. Warto zauważyć, że temat już podchwyciła rosyjska propaganda, która m.in. w eksklawie królewieckiej tłumaczy problem jako ucisk rosyjskiej mniejszości, co wpisuje się w klasyczny trend Kremla.