Zdjęcie: Pixabay
06-05-2025 09:30
Nie sposób nie pomijać kwestii związanych z bezpieczeństwem i obroną, gdy oceniamy ostatnie doniesienia prasowe w mediach przestrzeni byłej I Rzeczpospolitej. Praktycznie nie ma już dnia, aby jakaś wiadomość z tym związana nie pojawiła się na łamach mediów, zwłaszcza państw bałtyckich, ale nie tylko. Jako naturalne należy przyjąć spekulacje na temat przyczyn ubiegłotygodniowego blackoutu na Półwyspie Iberyjskim, zwłaszcza, że nadal nie podano jednoznacznych przyczyn tego zdarzenia, o czym za chwilę.
Z mojego punktu widzenia ważne są nie tyle przyczyny tego co się stało, co jego skutki pośrednie. W tym na nasze ślimacze tempo budowy nowych elektrowni jądrowych. Tak, z rozmysłem użyłem liczby mnogiej, gdyż jasne jest nawet dla zwykłego obywatela, że na jednej siłowni nie może się ten proces zakończyć. Pewną trudnością jest fakt, iż według ekspertów żyjemy w momencie przełomu technologicznego w energetyce, czego przykładem są ostatnie sukcesy eksperymentalnych stellaratorów.
Jednak znów, jeśli z tego powodu będziemy opóźniać budowę i wdrażanie już istniejących technologii - dla przykładu SMR - to nasze obecne zapóźnienie energetyczne nie będzie dotyczyć tylko rozwoju gospodarki. Podobne wnioski, choć z innych przesłanek, wysnuto w Estonii, w której wciąż w grze pozostaje nowa siłownia SMR. O podobnych rozwiązaniach mówi się na Litwie, ale także cały czas będąc pod rosyjskimi atakami, również na Ukrainie rozwija się energetyka jądrowa.
I teraz powrócę do przyczyn iberyjskich problemów. "Niedostateczna inercja systemowa najprawdopodobniej zakłóciła częstotliwość napięcia, która w całej Europie wynosi 50 Hz. Z analizy różnych źródeł w Hiszpanii wynika, że w kilku podsieciach lokalnych zarejestrowano spadek częstotliwości do równo 49 Hz, co oznaczało konieczność natychmiastowego odłączenia tego regionalnego segmentu zasilania od sieci krajowej. To zjawisko zaobserwowano w kilku rozrzuconych geograficznie po Półwyspie Iberyjskim podsieciach, dostarczających energię do tzw. poolu krajowego. Jednoczesne wyłączenie tych dostawców spowodowało dramatyczny niedobór energii (ok. 40 proc.) i kaskadową zapaść całej sieci. Należy domniemywać, że w tych wyłączonych podsieciach dominującym, a może wręcz jedynym źródłem energii były OZE (słońce i wiatr). Częstotliwość sieci 50Hz jest w nich generowana przez sterowane elektronicznie inwertery DC/AC [zamieniający prąd stały generowany przez OZE na zmienny dostarczany do sieci – red.]. Nie wnikając w (wysoce podejrzane) przyczyny spadku częstotliwości o co najmniej 1 Hz na raz w kilku różnych podsieciach, można jedynie powiedzieć, że zabrakło w nich klasycznego komponentu systemu energetycznego - generatorów, w których zmienny prąd elektryczny powstaje dzięki wirowaniu rotora w statorze (klasyczna prądnica)." - czytamy w artykule "Rzeczpospolitej".
Autorzy wskazują, że w przypadku źródeł OZE częstotliwość sterowana jest przez oprogramowanie, które jest podatne na ataki hackerskie i sabotaż. Nie jest to jedyna taka opinia w minionych dniach, ale niestety jesteśmy skazani tutaj na domysły, które nie są najlepszym sposobem dochodzenia do sedna tych zdarzeń. Ale rzeczywiście z jednym trzeba się zgodzić, że bardzo prawdopodobne jest, że nigdy nie otrzymamy jednoznacznego wyjaśnienia. I tutaj, z mojego punkt widzenia, istnieje pewna wskazówka, która nadeszła z Królewca.
W sobotnie południe, w większości eksklawy królewieckiej wystąpił blackout. Jak to możliwe, skoro energetycznie jest to teren izolowany działający na kilku miejscowych elektrowniach? To już pozostawiam ekspertom, jak i Państwa interpretacji. Natomiast warto zwrócić uwagę, że również miejscowy operator energetyczny wydał oświadczenie, którego sens sprowadza się do znanego mema "a u mnie działa". Jeśli więc nie była to tylko koincydencja, a odpowiedź NATO na rosyjski sabotaż, to został wysłany mocny sygnał.
Bezpieczeństwo w czasie tak dynamicznych zmian to nie tylko energetyka. Po raz pierwszy w swojej historii, najmniej znana łotewska Wojskowa Służba Wywiadu i Bezpieczeństwa (MIDD), wydała w tym roku 14 stronicowy raport na temat swoich działań. Co ciekawe, w odróżnieniu od siostrzanych służb specjalnych VDD czy SAB, raport nie tyle skupia się na żonglerce czasowej, o którym faktycznym znaczeniu już wspominałem, ale podaje konkretne możliwości rosyjskie w zakresie tego, co specjaliści określają jako projekcja siły. Notabene jako ewenement dodam, że nieprzerwanie od 2002 roku szefem MIDD jest ta sama osoba: Indulis Krēķis, którego kadencja znów została przedłużona przez obecną premier.
Podobnie jak SAB, MIDD jest przekonany, że sytuacja ulegnie pogorszeniu, jeśli wojna na Ukrainie zakończy się na korzyść Rosji lub konflikt zostanie zamrożony. Wówczas zagrożenie militarne wzrośnie, gdyż żołnierze powrócą do miejsc stacjonowania również na granicy z Łotwą. Indulis Krēķis odniósł się przy tym do znaczenia jesiennych ćwiczeń "Zapad".
"Są to ćwiczenia na poziomie operacyjnym i taktycznym, a głównym ich celem – oficjalnie – jest obrona przed ewentualnym atakiem NATO, lecz w rzeczywistości są to oczywiście treningi mające na celu przygotowanie własnych sił zbrojnych do potencjalnej konfrontacji z NATO. […] Obecne informacje wskazują, że ćwiczenia Zapad będą bardzo ograniczone i będą miały raczej charakter demonstracyjny. […] Nie widzimy ryzyka, by te ćwiczenia Zapad mogły przerodzić się w atak na terytorium Łotwy lub innego państwa NATO." - mówił szef łotewskiej służby, dodając jednak, że gdyby MIDD uzyskał informacje, że Rosjanie przygotowują inwazję na Łotwę, przekazałby je najwyższym władzom państwowym. "To do polityków należałaby decyzja, kiedy poinformować o zagrożeniu społeczeństwo" - brzmi wyjaśnienie.
„Myślę, że taka decyzja zostałaby podjęta i informacja przekazana natychmiast. Gdybyśmy otrzymali bardzo sprzeczne sygnały, oczywiście należałoby ocenić stopień ich wiarygodności. […] Rozmawiałem z kolegami z Ukrainy o tym, jak przebiegał proces podejmowania decyzji i dyskusji. Muszę powiedzieć, że także tam, na kilka tygodni czy miesięcy przed inwazją Rosji, otrzymywano bardzo sprzeczne sygnały” – powiedział prezydent Edgars Rinkēvičs.
„Rosja, oczywiście, stosuje wiele innych metod. Znamy te przypadki sabotażu, podpaleń. […] Mają też swoje metody, które rozwijają za niewielkie pieniądze – sami określają je jako śmieci, odpady, bo jeśli taka osoba zostanie aresztowana i trafi do więzienia, Rosja oczywiście nie kiwnie palcem, by ją stamtąd wyciągnąć – to już spisany na straty materiał. Tak więc liczba takich przypadków rośnie. A wszystko po to, by siać strach w łotewskim społeczeństwie.” - zauważa szef służb łotewskich, którego słowa można odczytywać również w kontekście powyższych rozważań dotyczących bezpieczeństwa energetycznego.
Ale te słowa mają też szersze znaczenie. "Burmistrz Narwy Katri Raik zmuszona była skontaktować się z policją z powodu otrzymywanych pod jej adresem gróźb. Raik opowiedziała, że grożono jej śmiercią. Według burmistrz Narwy, niedawna sytuacja z atakiem na miejskiego urzędnika Madisa Tuudera również budzi pewien niepokój. Katri Raik łączy to, co się dzieje, z informacjami o planach budowy bazy wojskowej w Narwie. Burmistrz apeluje do mieszkańców o spokój." - czytamy w mediach estońskich.
Tutaj muszę dodać, że informacja o budowie bazy wojskowej w tym nadgranicznym, ponad 50 tysięcznym mieście, którego 80% tej liczby stanowią etniczni Rosjanie, okazała się szokująca dla mieszkańców, co zresztą miało swoje odbicie w mediach. Tym niemniej rozpoczęte wczoraj, największe ćwiczenia wojskowe w Estonii, objęły również ćwiczenia w samej Narwie, w tym ewakuację mieszkańców. I nadal nie można wykluczać, że Moskale przygotowują kampanię propagandową związaną z brakiem wypłat świadczeń dla mieszkających w Estonii rosyjskich emerytów. A co wynika ze wstrzymaniem przez Moskwę wpłat - o czym już zapewne nie wspomną.
W tej sytuacji, moim zdaniem, trzeba i należy tworzyć i budować własną narrację wolności. Dobrze się więc stało, że w ostatnim szczycie Trójmorza w Warszawie zaproszona została Swiatłana Cichanouska, jako przedstawicielka wolnych Białorusinów. Dobrym symbolicznym ujęciem było zdjęcie prezydentów Polski, Litwy i Łotwy przy kopii włóczni św. Maurycego, a które jest dobrą wskazówką dla znaczenia współpracy naszych krajów.
Na szczycie, który nadal zmaga się z brakiem szerszego zainteresowania mediów regionalnych, odniesiono kilka sukcesów. "Bardzo ciekawa informacja że Szczytu Biznesowego Trójmorza. Japończycy długo się zastanawiali, ale teraz na poważnie wchodzą do Europy Środkowej. Japan Bank for International Cooperation właśnie ogłosił utworzenie w Warszawie trzeciego europejskiego oddziału po Londynie i Paryżu" - napisał Konrad Popławski z OSW.
Wracając do warstwy symbolicznej, należy odnotować udział w obchodach, tak naprawdę wspólnego Święta Konstytucji 3 maja również wolnych Białorusinów. Dzień później, w czasie obchodów Dnia Odzyskania Niepodległości przez Łotwę nie brakowało też polskich elementów - jesteśmy tam wciąż obecni i jako polska mniejszość, ale również wojskowo, jako kontyngent wojskowy: lądowy i lotniczy. Dodatkowym, już wymiernym znaczeniem jest współpraca przy budowie Bałtyckiej Linii Obrony i naszego połączenia z Tarczą Wschodu.
Kończąc warto dodać, że wspólnie z Litwą i Łotwą opieramy się już niemal od 4 lat hybrydowemu atakowi służb reżimu Łukaszenki na nasze granice. A w tym znaczeniu warto zauważyć już kampanię rekrutowania przez agencję turystyczne w Nigerii, obywateli tego kraju afrykańskiego do pracy na Białorusi oraz o zauważeniu pracowników z Pakistanu w Bobrujsku. To czy z tego powodu będzie nas czekał zwiększony napływ migracyjny na granicy, przekonamy się zapewne już niedługo. Tym bardziej warto przytoczyć wnioski z ubiegłotygodniowego komentarza: zjednoczenie i wspólnota będzie się liczyć szczególnie w tym trudnym czasie.